wywiad

Artur Kawka i Monika Wysocka: Pokazać wyjście z matni | Rozmawia Przemysław Poznański

Książka, poza oferowaniem czytelnikowi rozrywki, poza pokazywaniem zderzenia dobra ze złem, musi próbować wskazywać drogi wyjścia z matni, z piekła, w którym czasem żyjemy. „Nawrócony” to coś w rodzaju spowiedzi przypartego do muru mordercy, który swoje dotychczasowe postępowanie tłumaczył okalającą go rzeczywistością. Ale nie chcieliśmy tworzyć moralitetu. Nasza powieść ma przede wszystkim czytelników wciągać, wywoływać syndrom następnej strony, gdy nie można oderwać się od czytania – mówią Artur Kawka i Monika Wysocka, autorzy thrillera „Nawrócony”. Rozmawia Przemysław Poznański.

Monika Wysocka i Artur Kawka, fot. archiwum autorów

Przemysław Poznański: „Nawrócony” to wasz wspólny debiut jako duetu. Dla Pani Moniki także debiut w ogóle. Pan, Panie Arturze, choć posiada doświadczenie pisarskie, to nie zdecydował się sam napisać „Nawróconego”. Dlaczego?

Artur Kawka: Monika Wysocka brała udział już przy merytorycznej pracy przy „Niebezpiecznym sąsiedztwie”. Ze względu na więzy rodzinne i obowiązki, które mam przy prowadzeniu własnej firmy, oraz jej odmiennego, bardziej humanistycznego spojrzenia, zaproponowałem jej współpracę. Uważam, że z korzyścią dla naszych książek, a tym samym czytelników. 

Monika Wysocka: Ja tylko może dodam, że technicznie rzecz biorąc „Nawrócony”  jest moim debiutem powieściowym. Może dla czytelników będzie to pewne zaskoczenie, ale sporo lat temu pojawiały się tu i ówdzie moje próby poetyckie. Dla mnie samej praca nad powieścią sensacyjną była niespodzianką, ale z gatunku tych pozytywnych, nie ukrywam.

Kto kogo namawiał do wspólnego pisania?

MW: Zdecydowanie Artur mnie. Zaczęło się od zwykłej pomocy przy wstępnej korekcie pierwszej książki, „Niebezpiecznego sąsiedztwa”. Potem trafił do mnie surowy jeszcze tekst „Nawróconego”. Materiał był na tyle ciekawy i wciągający, że postanowiłam się zgodzić na propozycję Artura i zaangażować również twórczo.

AK:  Mogę tylko potwierdzić.

Czy da się wskazać, które z państwa odpowiadało za jaką część tej książki – od pomysłu po ostatnią kropkę?

MW: Pomysł na fabułę jest zasługą wyobraźni Artura. To dzięki niemu czytelnik ani przez chwilę nie może się nudzić, akcja jest wartka, wciągająca, a postacie silne, męskie. Niekiedy jednak swoistym bohaterem stają się też w naszej opowieści emocje i wtedy pojawia się potrzeba odmiennego, nieco empatycznego, żeby nie powiedzieć kobiecego spojrzenia. Nadal czytuję i lubię poezję, więc moją rolą było też wyszlifowanie „Nawróconego” pod względem językowym, dodanie mu nieco lekkości, obrazowości.  

AK: Każdy pomysł rodzący się w mojej głowie jest wielokrotnie przemyślany, ale nie ukrywam, że podczas wspólnych analiz Monika jest osobą, która wpływa na konstrukcję bohaterów. Jako facet może nie umiałbym sam do końca wykreować tak ciekawych psychologicznych portretów postaci. 

„Nawrócony” to gęsty, wielowątkowy thriller, rozgrywający się w czasach politycznego przełomu. Zacznijmy od pomysłu – dlaczego właśnie te czasy i dlaczego intryga, która zahacza z jednej strony o służby PRL-u, z drugiej o Watykan czasów Jana Pawła II?

MW: Oboje z Arturem doskonale pamiętamy ten czas. Wtedy wchodziliśmy w dorosłe życie. A czas przemian ustrojowych i kształtowania się nowych stosunków społecznych to zawsze bardzo interesujący okres. Stare musi odejść, nowe dopiero się kształtuje. Dla pisarza poszukującego inspiracji to istna kopalnia ciekawych wątków i motywów. Początek lat 90. w naszym kraju to właśnie taki tygiel, w którym powstawały i upadały fortuny. Dotychczasowi prominenci bronili się, jak mogli, przed utratą wpływów i swoich fortun. Ktoś tracił, ktoś zyskiwał. By się utrzymać na powierzchni wykorzystywano przecież wszelkie możliwe środki, w tym te nielegalne. To dotyczyło zresztą nie tylko szerokiego grona establishmentu dawnego PRL-u czy agentów służb specjalnych, ale również półświatka. Afera FOZZ, „artystyczny” duet Bagsika i Gąsiorowskiego czy mafia paliwowa, w którą zamieszani byli urzędnicy ministerstwa finansów, emerytowani oficerowie wojska i WSI oraz funkcjonariusze policji, to tylko znane z pierwszych stron gazet przykłady. Toż to istna kopalnia wątków dla pisarza, który szuka ciekawego materiału.

Zderzacie państwo w książce motyw zemsty z motywem altruizmu – na jakim etapie tworzenia powieści uznaliście państwo, że będzie to tez powieść o tak skrajnych, przeciwstawnych emocjach? O ile motyw zemsty jest wpisany w gatunek thrillera, o tyle ten drugi jest pewnym wyjściem poza ramy gatunku. 

AK: Uważam, że książka, poza oferowaniem czytelnikowi rozrywki, poza pokazywaniem zderzenia dobra ze złem, musi próbować wskazywać drogi wyjścia z matni, z piekła, w którym czasem żyjemy. „Nawrócony” to coś w rodzaju spowiedzi przypartego do muru mordercy, który swoje dotychczasowe postępowanie tłumaczył okalającą go rzeczywistością. Chęć zemsty prowadzi go do próby zastąpienia sądu, ale pewne zdarzenia, nie chcę tu zanadto zdradzać fabuły, oraz postawa bliskiej mu osoby uświadamiają mu, że popełnia błąd. Chciałem, by czytelnik miał świadomość, że każdy człowiek, niezależnie od ogromu popełnionych zbrodni, ma szansę poszukać innej drogi i odkupienia. Nie ukrywam, że jestem człowiekiem wierzącym i źródła tego spojrzenia na pewni tkwią w moich chrześcijańskich korzeniach.  To Jezus, umierając na krzyżu, odpuścił grzechy złoczyńcy, który zdobył się na przyznanie do winy.

MW: Dodam, że nie chcieliśmy tworzyć moralitetu. Nasza powieść ma przede wszystkim czytelników wciągać, wywoływać syndrom następnej strony, gdy nie można oderwać się od czytania. Ale nie wolno zapominać, że na początku lat 90. drapieżny kapitalizm, bez zasad, brutalna walka interesów kontrastowały z nadziejami i radością, że w końcu doczekaliśmy się. Z tym duchem, który w Polaków wszczepił Jan Paweł II w czasie swojej pierwszej pielgrzymki w 1979 roku. „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!” – tymi słowami żyli wszyscy, którzy uwierzyli, że nie jesteśmy skazani na zniewolenie przez komunistyczny reżim. W „Nawróconym”, może nawet mimowolnie, odbiła się ta mieszanka nadziei i brutalnego przebudzenia.

Powieść przeplata dwa wątki – próby ratowania życia pewnej dziewczynce z Polski dzięki kontaktom z najwyższymi czynnikami w Watykanie oraz wątek sensacyjny, związany z przekazywaniem przez pułkownika Mroza archiwów PRL-owskich służb w ręce CIA. Te wątki – co istotne – są ze sobą ściśle powiązane, ale jednocześnie pokazujecie je na zasadzie kontrastu – w obu liczy się czas, ale nastrój, atmosfera w nich panująca jest odmienna. Wydaje się, że wymagało to różnego pisarskiego nastawienia. Czy zatem wątki te pisaliście równocześnie, czy najpierw powstała jedna opowieść, a potem druga?

AK: Oba wątki powstawały jednocześnie. Przenosząc czytelnika z brutalnej rzeczywistości porachunków mafijnych, służb specjalnych i walki o władzę oraz pieniądze do świata dobra, nadziei i miłości do drugiego człowieka, świadomie wprowadzaliśmy kontrast.

MW: Już w trakcie ostatecznej pracy nad tekstem pewne fragmenty zmieniały swoje miejsce, inne były rozwijane lub skracane, ale zachowywaliśmy logiczną ciągłość opowieści.

„Nawrócony” to powieść w pewnym sensie historyczna – jej warstwa najnowsza to, jak mówiliśmy, rok 1991, ale jest też warstwa retrospekcyjna, rozgrywająca się w czasie II wojny światowej. Jak dokumentowaliście państwo tło historyczne – i czy czasy gangsterskich porachunków i niejasnych powiązań na styku świata przestępczego, politycznego, biznesowego i służb lat 90. były łatwiejsze do zdokumentowania i opisania, niż czasy wojenne, czy trudniejsze? 

MW: Wątki bliższe nam czasowo zdają się łatwiejsze do skonfrontowania z rzeczywistością, ale to jedynie pozory. Choć historia Piotra Mroza jest fikcją, to chcieliśmy dać czytelnikom poczucie autentyczności, realizmu. Żadne z nas nie zna od kulis funkcjonowania ówczesnego półświatka czy sposobów działania służb specjalnych, ale historie niektórych z naszych postaci mogłyby być wprost wyrwane z doniesień prasowych lub kronik kryminalnych tego czasu. Działania służb specjalnych tego czasu też pojawiają się w literaturze faktu i w prasie. Pewną inspiracją był dla nas choćby Suworow ze swoim  „Akwarium”.

AK: Jeśli zaś chodzi o warstwę dalszych retrospekcji, to pomogło nam to, iż jestem pasjonatem historii II wojny światowej. Niektórzy z przedstawionych bohaterów, a nawet pewne epizody są zainspirowane autentycznymi wydarzeniami i postaciami. Wplecenie wątków z tego okresu nie było problemem, wręcz dawało nam prawdziwą satysfakcję.  

Bohaterem „Nawróconego” jest, jak mówiliśmy, Piotr Mróz – emerytowany pułkownik wywiadu. Postać niejednoznaczna, bo choć wiemy, że jest po właściwej stronie, to trudno nazwać ją pozytywną – wszak to człowiek, który potrafi zabić na zlecenie. Jak konstruowaliście państwo tego bohatera? Czy mieliście jakieś archetypy takiej postaci w rzeczywistości?

AK: Nie, nie mieliśmy jakiegoś wzorca tej postaci. W naszym zamyśle Piotr miał się przeistaczać z bezwzględnego mordercy w człowieka zaczynającego się zastanawiać nad czynami, których się dopuścił. Sytuacja, która zmusiła go do napadu na archiwum i wyrównania rachunków z gangsterami oraz niemieckim zbrodniarzem, miała być powolnym, zaplanowanym czynnikiem prowadzącym do zmiany. Wyszliśmy z założenia, że człowiek, który zabrnął w ślepą uliczkę, potrzebuje silnego impulsu, by się zmienić.  W tym przypadku takim impulsem były zarówno osobiste doświadczenia, jak i postawa brata naszego bohatera. Co ciekawe on sam przecież zawdzięczał życie bezwzględności i operatywności Piotra. Ciężko jest oddzielić zbrodnie popełnione w imię wyższej konieczności, w mniemaniu bohatera, od czynu, którego nie można już usprawiedliwić. 

MW: Oczywiście przemiana głównego bohatera to częsty motyw w działach literackich, ale postać Piotra to jednak nasza kreacja, która powstawała wraz z fabułą. Niekiedy w czasie pracy nad daną sceną pojawiał się dodatkowy element, gest, emocja, której wprowadzenie uznawaliśmy za ciekawe ze względu na kreację tego bohatera. Jeśli Piotr wpisuje się w całą galerię niejednoznacznych i, mam nadzieję, ciekawych, przeistaczających się na oczach czytelnika, postaci literackich, to tylko możemy się cieszyć.

Mróz to oczywiście tylko jeden z bohaterów. Pytanie dotyczy więc także pozostałych postaci.

AK: Jak wspomniałem, jestem miłośnikiem historii jako takiej, a szczególnie tej dotyczącej II wojny światowej. Dlatego też na kartach naszej powieści pojawiają się też postacie wzorowane na rzeczywistych osobach.  Pierwowzorem tajemniczego komendanta jest nie kto inny, jak generał Antoni Heda pseudonim „Szary”. Z kolei przyjacielem księdza Michała Żyły z Paryża jest generał prałat Witold Kiedrowski. Pierwszy zasłyną jako jeden z dowódców partyzanckich na ziemi kieleckiej oraz z powojennej działalności niepodległościowej. Drugi był więźniem Pawiaka, Majdanka i innych obozów koncentracyjnych, w których niósł pomoc innym więźniom, umożliwiając im przetrwanie.

A rozszerzając to pytanie – co w waszej książce jest wyłącznie fikcją, a co – jeśli takie wątki są – można uznać za twórcze przetworzenie prawdziwych zdarzeń?

MW: Całość historii Piotra Mroza to oczywiście fikcja, ale dzięki Arturowi pojawiły się w książce też epizody będące wręcz opisem prawdziwych wydarzeń, tworzących świetne tło historyczne.

AK: To prawda. Takim epizodem jest choćby uwolnienie więźniów w Kielcach, w 1945 roku przez oddział Antoniego Hedy czy wątek dotyczący włoskich żołnierzy uwięzionych w obozie jenieckim w okolicach Lwowa. Pacyfikacja wsi w Górach Świętokrzyskich też niestety miała miejsce latem 1943 roku. Na koniec może jeszcze ciekawostka: jeden z naszych bohaterów opowiada o pewnym napadzie na Narodowy Bank Polski. Był to rzeczywisty napad z roku 1964, znany jako napad na „Bank pod Orłami”.

Czy pracujecie państwo nad kolejną książką? Jeśli tak, to co tym razem szykujecie?

MW: Oczywiście i to nie jedną. W najbliższym czasie ukaże się nie tak obszerna i nieco lżejsza „Śmierć przyjdzie ze wschodu”. To powieść dla miłośników Bieszczad i wartkiej akcji.

AK: Ale i tu zmierzymy się z trudną historią między Polską i Ukrainą. Ktoś trzeci będzie chciał doprowadzić do skłócenia obu narodów. Znowu będziemy sięgać do całkiem prawdopodobnych scenariuszy. Reszty jednak nie zdradzę. Zachęcam by czytelnicy sami odkryli tę opowieść. Pracujemy ponadto nad dwoma książkami sensacyjnymi. W pierwszej głównym wątkiem będzie wyjaśnienie  brutalnego zabójstwa sprzed kilkunastu lat i doprowadzenie do rozbicia grupy przestępczej. Druga to historia seryjnego mordercy, który poluje na kobiety na terenie Polski i Europy. Możemy zagwarantować wartką akcję i nagłe jej zwroty. Chcemy, by obie książki znalazły się w rękach czytelników już w pierwszym kwartale następnego roku.

Rozmawiał Przemysław Poznański

Artur Kawka – właściciel rodzinnej firmy handlowej, autor „Niebezpiecznego sąsiedztwa”. Jego idolem jest Alistair MacLean.

Monika Wysocka – miłośniczka historii i literatury, autorka artykułów na temat Haliny Poświatowskiej, laureatka konkursów poetyckich, niestroniąca od literatury sensacyjnej.  

%d