recenzja

Strach zabójcy | Pierre Lemaitre, Trzy dni i jedno życie

Wiemy, kto zabił, wiemy jak i dlaczego. Nie to będzie zaprzątać naszą głowę podczas lektury kryminału Pierre’a Lemaitre’a „Trzy dni i jedno życie”. Tym, co trzyma książkę w ryzach, a nas w napięciu, jest… kibicowanie bohaterowi, choć przecież cały czas pamiętamy, że jest zabójcą.

Małe miasteczko, kilkunastoletni chłopiec i jego jeszcze młodszy, sześcioletni kolega z sąsiedztwa. To ten ostatni – Rémi Desmedt – staje się ofiarą. Nad jeziorem w pobliskim lesie rozegra się tragedia, której sprawcą będzie nastolatek, Antoine Courtin. O przebiegu zdarzeń nikt jednak nie wie. Mieszkańcy miasteczka dowiadują się jedynie, że chłopiec zaginął. To i tak wystarczająco mocno wstrząsa lokalną społecznością. Plakaty z wizerunkiem Rémiego zawisną w sklepach (i wisieć tam będą latami), w przeszukiwanie lasu zaangażuje się cała społeczność. Nie będzie nikogo, kto byłby wobec tragedii rodziny Desmedt obojętny. Każdy będzie chciał pomóc, zacznie się typowanie mordercy (i przez ulicę, i przez policję), dojdzie do zatrzymań i przesłuchań. Tylko w całym tym zamieszaniu nikt nie zwróci większej uwagi na Antoine’a. Czy to oznacza, że prawdziwy zabójca i jedyna osoba, która wie, co się wydarzyło, uniknie odpowiedzialności? Jedno jest pewne – będzie robić wszystko, by tak się właśnie stało.

Ku jądru ciemności | Marek Krajewski, Mock. Ludzkie zoo

Pierre Lemaitre to mistrz gatunku, wyróżniony wieloma francuskimi i międzynarodowymi nagrodami, w tym nagrodą Goncourtów za „Do zobaczenia w zaświatach”. W „Trzech dniach i jednym życiu” potwierdza swoją klasę. Po pierwsze decyduje się na podgatunek kryminału, w którym poznajemy historię z punktu widzenia losów zabójcy (choć opowiedzianą w narracji trzecioosobowej). To oczywiście nic nowego, wystarczy wspomnieć świetną „Kryminalistkę” Joanny Jodełki, albo serial „Dexter”, ale ta forma wymaga zawsze od autora takiego budowania głównej postaci, by czytelnik mógł się z nią utożsamić, a nawet polubić. By mógł kibicować zabójcy. Lemaitre osiąga to bez problemu – może znaczenie mają tu okoliczności zabójstwa? A może autentyczny strach nastolatka, który, owszem, zabił, ale jednocześnie okupuje to cierpieniem, w tym życiowymi wyborami, które są już w pewien sposób  karą?

Każdy kryminał trzeba wymyślić | Z Aleksandrą Marininą rozmawia Przemysław Poznański

W pewnej chwili Lemaitre ucieka się do prostego zabiegu, by przekonać nas, że jesteśmy po właściwej stronie, bo jest po niej nawet natura – to dlatego oddychamy z ulgą, gdy w pewnej chwili w sukurs sprawcy przychodzi nawet klęska żywiołowa, która na jakiś czas odwraca od niego uwagę.

Autor decyduje się na osadzenie akcji książki w małym miasteczku nie bez powodu – dzięki temu buduje nastrój osaczenia, zagęszczającego się wokół zabójcy pierścienia podejrzeń, a przynajmniej ciekawskich spojrzeń. Tu – jak choćby u Antonia Manziniego w „Czarnej trasie” – wszyscy wszystkich znają, a więc znają i Antoine’a. Może być kwestią czasu, gdy ktoś przypomni sobie, że widział chłopaka w nieodpowiednim dla niego miejscu i czasie.

Śmierć w Alpach | Antonio Manzini, Czarna trasa

„Trzy dni i jedno życie” to rzecz jasna kryminał psychologiczny, znaczną cześć narracji zajmują rozważania sprawcy, ale to także książka o świetnie skonstruowanej intrydze, do końca, do ostatniego wręcz zdania, trzymająca w napięciu i niewiedzy co do losów sprawcy.

 

Pierre Lemaitre, Trzy dni i jedno życie (Trois jours et une vie)

Przełożyła Joanna Polachowska

Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza 2017

 

%d bloggers like this: