artykuł

Człowiek powinien żyć pięknie | 90. rocznica urodzin Marka Hłaski, patrona roku 2024

„Życie nie jest koniecznością, ale jeśli już człowiek zdecydował się żyć, powinien żyć pięknie” – pisał. I tak właśnie żył Marek Hłasko. Obchodzimy dziś 90. rocznicę urodzin pisarza, jednego z patronów roku 2024.

Marek Hłasko, fot. Wkimedia Commons

Wzbudzał emocje. Nie zawsze pozytywne. Zofia Hertz, współtwórczyni Instytutu Literackiego i paryskiej „Kultury”, najbliższa współpracowniczka Jerzego Giedroycia, mówiła o Hłasce, że sam sobie robił na złość i marnował każdą okazję, która mu się nawinęła. „Patrzę z przerażeniem na to marnotrawstwo, facet jest psychopata-mitoman, hipochondryk, czort wie co. Nie do życia” – przekonywała. A przecież pisarz dał nam utwory świetne, ponadczasowe: „Bazę Sokołowską”, „Pierwszy krok w chmurach”, „Wszyscy byli odwróceni”, „Piękni dwudziestoletni”. Jego życiorysu starczyłoby na kilka osób. I to mimo że żył zaledwie trzydzieści pięć lat.

Demoralizujący wpływ na kolegów

Marek Hłasko urodził się 14 stycznia 1934 w Warszawie i tam spędził czas wojny. Potem jednak wraz z matką wielokrotnie się przeprowadzał: do Chorzowa, Białegostoku, Wrocławia, co nie sprzyjało edukacji. Dał znać też jego charakter niepokornego młodzieńca – z ostatniej ze szkół, warszawskiego Państwowego Liceum Techniki Teatralnej został na przełomie grudnia 1949 i stycznia 1950 roku usunięty za „notoryczne lekceważenie przepisów szkolnych, wykroczenia natury karnej oraz za wywieranie demoralizującego wpływu na kolegów”.

Według ówczesnego prawa jako szesnastolatek, który nie uczęszcza do szkoły, musiał podjąć pracę. Trafił do stoczni rzecznej we Wrocławiu, a po uzyskaniu prawa jazdy zaczął pracować jako kierowca ciężarówki. I tu jednak popadł w kłopoty: został ukarany czasowym obniżeniem pensji „za naruszenie artykułu o zabezpieczeniu socjalistycznej dyscypliny pracy”. Po odpracowaniu wyroku zmienił pracodawcę i od listopada 1950 roku do stycznia 1951 był zatrudniony w Bazie Transportowej w Bystrzycy Kłodzkiej. To doświadczenie stało się później inspiracją do napisania opublikowanej w 1957 roku powieści „Następny do raju” – opowieści o ludziach pozbawionych nadziei, kierowcach ciężarówek pracujących w górach.

Za radą Bohdana Czeszki

Po przeprowadzce do Warszawy Hłasko pracował w Bazie Sprzętu Zjednoczenia Budownictwa Miejskiego, Metrobudowie, Spółdzielni Przewozowej Warszawskich Spółdzielni Spożywców i w Stołecznym Przedsiębiorstwie Transportowym Miejskiego Handlu Detalicznego. W tym czasie już próbował swoich sił w pisaniu. W czasie zatrudnienia w Metrobudowie został korespondentem terenowym „Trybuny Ludu”. Pod koniec 1952 roku zdecydował się przedstawić fragmenty swojej powieści Bohdanowi Czeszce, który co prawda skrytykował przesłaną prozę, ale zwrócił uwagę na talent młodego autora.

W 1953 roku Hłasko otrzymał obietnicę stypendium Związku Literatów Polskich, a opowiadanie o szoferach – nad którym już pracował – zostało z góry kupione przez gazetę „Sztandar Młodych”. Za radą Czeszki z własnych szkiców powieści stworzył krótsze opowiadania – „Bazę Sokołowską” i „Sonatę marymoncką”. Pierwsze z nich stało się debiutem pisarskim i zostało opublikowane w 1954 roku w „Sztandarze Młodych” oraz w „Almanachu Literackim”, drugie – pomimo ukończenia – zostało wydane dopiero pośmiertnie, w 1982 roku.

Przeczytaj także:

Pierwszy krok w chmurach

Książkowym debiutem Marka Hłaski był zbiór opowiadań „Pierwszy krok w chmurach”, wydany w roku 1956. Książka została pozytywnie oceniona  i sprzedała się w ponad 10 tys. egzemplarzy. Z pisarzem skontaktował się też Jerzy Giedroyc, redaktor naczelny paryskiej „Kultury”, który poprosił go o nadesłanie opowiadania do druku, a w tym samym czasie „Sztandarze Młodych” ukazały się fragmenty powieści „Wilk”, która w całości wyszła drukiem jednak dopiero w 2015 roku. Sukces gonił sukces: jego twórczością zainteresowało się kino: Pierwszym filmem, do którego napisał scenariusz, był „Koniec nocy” (1956), rok później Stanisław Lenartowicz nakręcił „Spotkania” na podstawie czterech nowel różnych autorów młodego pokolenia, w tym „Ślicznej dziewczyny” Hłaski.

Potem były ekranizacje „Pętli” i „Ósmego dnia tygodnia”, który zrealizować chciał Andrzej Wajda, ale ostatecznie za kamerą stanął Aleksander Ford. Film – zakazany ostatecznie w Polsce – był pierwszą koprodukcją w powojennej polskiej kinematografii, a w głównych rolach zagrali Sonja Ziemann, późniejsza partnerka Hłaski, i Zbigniew Cybulski. Ekranizacją jeszcze niewydanej książki „Następny do raju” ponownie zainteresowani byli Wajda i Ford. Ostatecznie realizacja filmu została przekazana Czesławowi Petelskiemu.

Następny do raju

Zaprosił go Giedroyc, pieniądze na bilet pożyczył mu warszawski korespondent „The New York Times” i tak oto Marek Hłasko znalazł się na emigracji. Miał to być jedynie trzymiesięczny wyjazd, na który pisarz otrzymał zgodę władz, a nawet przyznano mu stypendium. Gdy jednak niespodziewanie stypendium cofnięto, a zamiast niego Hłasko otrzymał wezwanie do wojska, pisarz poprosił o pomoc znajomego francuskiego konsula. Z wizą w ręku poleciał do Francji, gdzie zamieszkał w siedzibie Instytutu Literackiego w podparyskim Maisons-Laffitte. Był o krok od hollywoodzkiej ekranizacji „Następnego do raju”, ale wdał się w romans z żoną przyszłego reżysera Nicholasa Raya. „Najdziwniejsze [jest] jego powodzenie u kobiet. Tego nie rozumiem: brudas aż śmierdzi, neurastenik, pijak okazyjny, awanturnik też okazyjny” – dziwiła się wspomniana Zofia Hertz.

O ile jednak romans zaliczyć można do tego, co Hertz nazywała „robieniem sobie samemu na złość”, o tyle pisarz nie miał wpływu na nagonkę, która w tym samym czasie rozpętała się pod jego adresem w kraju. Zaatakowała go „Trybuna Ludu”, a zamieszczenie odpowiedzi w „Kulturze” dolało tylko oliwy do ognia. Mimo to udało się Hłasce przedłużyć ważność paszportu o kolejne sześć miesięcy i zwiększyć jego zasięg na wszystkie kraje świata. Krytyka w kraju szła w parze z powodzeniem za granicą: opowiadania pisarza były wydawane w Paryżu, Tel Awiwie, Kopenhadze, Budapeszcie, Nowym Jorku.

Nawrócony w Jaffie

Podczas pobytu w Berlinie Zachodnim w 1958 roku pisarz złożył wniosek o azyl polityczny, który ostatecznie otrzymał. A jednak zaledwie kilka miesięcy później Hłasko poprosił o możliwość powrotu do kraju, by w ostatniej chwili kupić bilet lotniczy do Tel Awiwu, gdzie wylądował 22 stycznia 1959 roku. Jednocześnie kontaktował się z polską placówką dyplomatyczną i pisał listy do posła Antoniego Bidy.

Efektem pobytu w Ziemi Świętej był cykl dzieł izraelskich, do których zaliczane są choćby „Brudne czyny” (1963), „W dzień śmierci Jego” (1963), „Wszyscy byli odwróceni” (1964), „Drugie zabicie psa” (1965), „Nawrócony w Jaffie” (1966) czy „Opowiem wam o Esther” (1966). To rozgrywające się w izraelskiej scenerii minipowieści, których bohaterowie powracają w kolejnych utworach, jak choćby para oszustów matrymonialnych, którzy wyłudzają pieniądze od kolejnych bogatych, rozczarowanych życiem kobiet.

Ostatnia powieść

W 1966 roku Instytut Literacki wydał „Pięknych dwudziestoletnich”, quasi-autobiograficzną opowieść przedstawiającą młodość pisarza. Także w kraju ukazać się miały „Utwory wybrane”, ale liczba zmian wprowadzonych przez cenzurę udaremniła ten zamysł. Mimo to Hłasko wciąż był na fali – w lutym 1966 roku poleciał nawet do Los Angeles na zaproszenie Martina Ransohoffa, producenta, któremu polecił go Roman Polański, poznał tam także Krzysztofa Komedę. Z pisania scenariuszy dla „fabryki snów” jednak nic nie wyszło. Głównie dlatego, że autor „Bazy Sokołowskiej” ostatecznie nie mógł dogadać się z reżyserem „Chinatown”.

Hłasko jednak cały czas pisał. To w Ameryce powstała powieść „Palcie ryż każdego dnia” (1968), „Listy z Ameryki”, drukowane w „Kulturze”, a Wydawnictwo Księgarnia Polska w Paryżu wydało ostatnią książkę pisarza, opublikowaną za jego życia, „Sowę, córkę piekarza” (1968), w której pisarz powracał do wspomnień z Wrocławia. Powieść spotkała się z mieszanymi opiniami, ale niektórzy uważają ją za najlepszą książkę Hłaski, a przede wszystkim za początek nowego stylu w jego pisarstwie, który jednak nie zdążył zyskać innych realizacji. 

Zginąć na swój sposób

Grób Marka Hłaski na warszawskim Cmentarzu Powązkowskim, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

Opowiadanie „Wszyscy byli odwróceni” zwróciło w tym czasie uwagę niemieckiej telewizji ZDF, która postanowiła je zekranizować z Sonją Ziemann w głównej roli. Zdjęcia realizowano w Izraelu, Hłasko był obecny na planie. Zaraz po zakończeniu zdjęć, w czerwcu 1969 roku, pisarz pojechał do niemieckiego Wiesbaden. Miał tam pracować nad kolejnymi ekranizacjami opowiadań.

Pierwszym z nich miało być „Życie bez Esther” (czyli późniejsze „Palce ryż każdego dnia”). Pisarz kupił bilet lotniczy do Izraela, by zebrać na miejscu materiały, jednak przed wylotem, w nocy z 13 na 14 czerwca, doznał zapaści, wywołanej połączeniem środków nasennych z alkoholem i zmarł. Jego prochy zostały w 1975 roku sprowadzone do kraju i spoczywają na Cmentarzu Powązkowskim.

Żył krótko, ale intensywnie. Może w myśl zasady z „Brudnych czynów”: „Ja wolę zginąć na swój sposób, niż żyć i cieszyć się na wasz”.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading