artykuł

Józef Hen obchodzi 100. urodziny! | „Pisarstwo to próba dialogu z przyszłością”

„Wszystko się zmienia, mocarstwa padają, religie i języki giną, a człowiek wciąż taki sam” – pisał w powieści „Crimen”. Ma do takich słów prawo jak mało kto – wybitny pisarz Józef Hen obchodzi dziś 100. urodziny.

Józef Hen, fot. Przemysław Poznański/zupelnieinnaopowiesc.com

Podczas niedawnego spotkania autorskiego rozwijał tę myśl: – Gdy dostaję pytanie o to, czy ludzie się zmienili, odpowiadam: Ludzie są zawsze tacy sami. I teraz, i cztery tysiące lat temu. Zmieniają się okoliczności i ludzie zgodnie z nimi muszą podejmować decyzje.  Ale to nie znaczy, że zmieniły się pragnienia człowieka – przekonywał.

Józef Hen urodził się 8 listopada 1923 roku w Warszawie, w rodzinie Cukierów. Talent do pisania zdradzał od dzieciństwa, współpracując choćby z założonym przez Janusza Korczaka „Małym Przeglądem”. Podczas obrony Warszawy we wrześniu 1939 przebywał na warszawskim Nowolipiu. Dwa miesiące później opuścił miasto i przedostał się do Białegostoku. W czasie wojny pisarz stracił ojca, zabitego w 1945 w Buchenwaldzie, brata Mojżesza, który zaginął w ZSRR i siostrę Mirkę. Wojnę przeżyły matka i siostra Stella, które w 1957 wyjechały do Tel Awiwu. Sam Hen pracował przy budowie szosy Lwów-Kijów, a potem trafił do Samarkandy w Uzbekistanie. Mimo dobrej kondycji fizycznej, nie został przyjęty do Armii Andersa. W 1944 wstąpił więc do Ludowego Wojska Polskiego i wtedy publikował swój pierwszy wiersz „Łódź wierna” w piśmie „Głos Żołnierza”.

Pisać tak, jakby cenzura nie istniała

Swoje wojenne losy opisał potem, w 1957 roku, w powieści „Nikt nie woła”. Książka ta, opisująca tułaczkę 17-letniego bohatera po stepach Azji ukazała się jednak dopiero w wolnej Polsce. – Po ukończeniu pierwszej części zaniosłem ją do Czytelnika. Zapadła decyzja wydajemy, ale stwierdziłem, że to tylko połowa, że musze jeszcze napisać część drugą. Przekonywano mnie, że książka musi się ukazać, że to to jest sprawa mojej kariery. Ale byłem lekkomyślny, pisałem dalej. Jak złożyłem w wydawnictwie całość, usłyszałem, że tego to nawet nie ma po co słać do cenzury – mówił autor. Jego zdaniem decyzja o wstrzymaniu publikacji wynikała z tego, że polskim cenzorom wydawało się, że wiedzą, co nie spodoba się towarzyszom radzieckim. – To była fałszywa ocena, ale zdarzają się tchórze i zazdrośnicy – mówił podczas spotkania autorskiego pisarz. Kiedy indziej przekonywał: „Zawsze starałam się pisać tak, jakby cenzura nie istniała”.

Jego zdaniem ta książką najbardziej odpowiada pojęciu autobiografii. Składa się z dwóch części: „Boso” oraz „W butach”. –  Część „Boso” jest bardziej ludzka. Jedna z czytelniczek napisała do mnie, że wzruszyła się czytając o tym, jak leżąc w śniegu bohater spogląda na Wielką Niedźwiedzicę i mówi: „Mamo, po coś ty mnie urodziła?”. Muszę zaznaczyć, że nie było w tym pretensji do mamy, ale zawód tym, że mając osiemnaście lat znikam, nie wiedząc, co byłoby mi jeszcze dane przeżyć – zaznaczał Józef Hen.

Za dużo nieszczęść, żeby można było każde kwitować łzą

Mimo ciężkich przeżyć, nigdy nie wpadał w depresję. – Wiedziałem, że trzeba przeżyć, pracować, nie poddawać się przygnębieniu. Mimo że nie było powodu do śmiechu – mówił. Podczas wojny ważna byłą dla niego wizyta w wojskowym ambulatorium. – Miałem zaczerwienione oczy i bałem się, że mam tyfus. Lekarka spojrzała na mnie i odparła, że to nie tyfus. To z głodu. Wtedy postanowiłem uciec od głodu do batalionu pracy. Pracować ciężko, ale przeżyć – opowiadał Hen. W „Twarzy pokerzysty pisał: „Cechą charakterystyczną mojego pokolenia stała się obojętność. Za dużo nieszczęść, żeby można było każde kwitować łzą”.

W 1944 przyjął pseudonim literacki „Hen”, który z czasem zaczął mu służyć za nazwisko. Zaraz po wojnie, był redaktorem tygodnika „Żołnierz Polski”. W 1947 razem z redakcją tygodnika wrócił do Warszawy. Służbę wojskową zakończył w stopniu kapitana w 1952 roku. Wcześniej, bo w 1947 roku, debiutował książką „Kijów, Taszkent, Berlin. Dzieje włóczęgi”. Jest też autorem m.in. powieści wojennej „Kwiecień” (1960), autobiograficznych powieści tworzących cykl „Teatr Heroda” o dojrzewaniu tuż przed II wojną światową i podczas oblężenia Warszawy w 1939 roku („Przed wielką Pauzą” i „Opór”), licznych zbiorów opowiadań, w tym „Krzyż Walecznych” (1964), powieści historycznej „Crimen” (1975) i tomów esejów. Napisał też beletryzowane biografie, wśród nich „Ja, Michał z Montaigne” i „Błazen – wielki mąż” (1998) o działalności Tadeusza Boya-Żeleńskiego.

– O Boyu czy o królu Jagielle pisałem głównie dlatego, że byli szkalowani – tłumaczył pisarz. – Montaigne natomiast nie potrzebował mojej obrony. W jego przypadku uznałem, że polska inteligencja, i nie tylko inteligencja, potrzebuje go – mówił. Przypominał, że jego książkę „Ja, Michał z Montaigne” (1978) czytała Kora, wtedy już ciężko chora. – Cieszę się, że tej wspaniałej osobie w ostatnich miesiącach jej życia towarzyszył właśnie Montaigne – zaznaczał Hen.

Dialog z Zagadką

W latach 1967-1969 Józef Hen był atakowany przez środowisko tzw. partyzantów. Nawiązał wówczas współpracę z paryską „Kulturą” Jerzego Giedroycia, w której opublikował trzy opowiadania pod pseudonimem Korab („Western”, „Oko Dajana”, „Bliźniak”). – Napisałem „Western” i dałem do przeczytania Jerzemu Andrzejewskiemu. Ten krótko potem zadzwonił do mnie i zaszyfrowany sposób powiedział: „Józku to jest bardzo, bardzo…”. Poszedłem do niego, a tam była już Helena Stachová. Usłyszałem: Jeśli chce pan to wydać w paryskiej „Kulturze”, to za kilka dni „taternicy” przechodzą granicę i dotrą do Paryża”. Wtedy oczywiste się stało, że muszę mieć pseudonim. I stąd Korab – mówił pisarz.

.Jest też Józef Hen cenionym scenarzystą filmowym. I to nie tylko pisanych do ekranizacji własnej twórczości, ale także choćby do serialu „Życie Kamila Kuranta” według prozy Zbigniewa Uniłowskiego i niekiedy współscenarzystą, jak w przypadku filmu Jerzego Hoffmana „Stara baśń. Kiedy słońce było bogiem”, adaptacji klasycznej powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego. Spod jego pióra wyszły m.in. scenariusze filmów „Prawo i pięść”, „Dwa żebra Adama”, „Krzyż Walecznych”, „Bitwa o Kozi Dwór”.

W „Nie biję się bezsennych nocy…” pisał: „Każde pisarstwo staje się próbą dialogu z przyszłością. Chcesz czy nie rozmawiasz z pokoleniami jeszcze nie narodzonymi. Mogą oczywiście po twoją książkę nie sięgnąć, ale nie jest wykluczone, że sięgną. Więc rozmawiasz z ludźmi, o których pojęcia nie masz, jacy są. Dialog z Zagadką!”

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d