Pod warstwą mrocznego kryminału Anna Górna pokazuje nam w swojej powieści przede wszystkim to, jak kruche może okazać się zaufanie i jak łatwo je w jednej chwili zniszczyć. A także to, w jaki sposób kryzys zaufania, także do samego siebie, może stać się przyczyną zła – o „Krainie złotych kłamstw” pisze Przemysław Poznański.

Problem z zaufaniem, z utrzymaniem go lub odzyskaniem, mają tu w zasadzie wszyscy bohaterowie. Bo Anna Górna stworzyła powieściowy świat nie tylko pełen uprzedzeń, opartych na stereotypach, ale i wypełniony ludźmi mniej lub bardziej pogrążonymi w tajemnicach, mniej lub bardziej funkcjonującymi w przeszłości pełnej niezamkniętych spraw, a przez to przepełnionymi frustracją. I nawet jeśli nie wszyscy oni mają na sumieniu poważne przewinienia, to ich relacje z innymi opierają się często na przemilczeniach, sprawiających, że cienka tafla zaufania łatwo pęka pod naporem ujawnianych raz po raz ukrytych dotąd prawd.
Na pewno dotyczy to Jacka Harforda, brytyjskiego aktora, którego partnerka znika w 2004 roku tuż po samochodowym wypadku. Choć jej ciało nigdy nie zostaje odnalezione, opinia publiczna szybko osądza mężczyznę i wydaje jednoznaczny wyrok. W jednej chwili, mimo braku oficjalnego oskarżenia i twardych dowodów winy, aktor traci wszystko. W końcu więc wyprowadza się z rodzinnego kraju i osiada w Zurychu. Gdy piętnaście lat później niespodziewanie znika tu jednak jego kolejna partnerka, Isabelle Muri, wspólniczka w dużej agencji RP, nic dziwnego, że to właśnie na niego znowu pada podejrzenie. Harford zarzeka się od razu, że nic o okolicznościach tego zniknięcia nie wie, ale akurat w jego przypadku zaufanie nie jest aktywem, w które inni chcieliby w takich okolicznościach zainwestować. Wprost przeciwnie: sprawa zaginięcia Isabelle zdaje się rzucać na tę sprzed lat nowe światło. Nawet więc jeśli wtedy ktoś wierzył jego słowom, dziś już jest z pewnością znacznie mniej skłonny do tego, by eksaktorowi nadal udzielać kredytu zaufania.
Niekoniecznie wierzy mu więc też i Piotr Sauer, zatrudniony jako dyrektor działu bezpieczeństwa w szwajcarskiej korporacji były policjant, pochodzący z Wrocławia, który zresztą wiele lat wcześniej przypłacił boleśnie nadmiar zaufania do pewnej osoby, co odcisnęło piętno nie tylko na nim, ale i na całej jego rodzinie. Pozostałe po tamtych zdarzeniach blizny – te fizyczne i te psychiczne – sprawiają, że mężczyzna sceptycznie podchodzi do propozycji jaką Harford składa mu za pośrednictwem wspólnego znajomego. Propozycji sprowadzającej się do tego, by to właśnie Sauer wyjaśnił tajemnicę zaginięcia Muri, a tym samym oczyścił byłego aktora z nowych podejrzeń.
Przeczytaj także:
Sposób bycia Harforda nie ułatwia jednak Sauerowi zadania – jeśli ktoś tu chowa się za zasłonami tajemnic, niedopowiedzeń, ale i kłamstw, to z pewnością właśnie Jack. Czy z kimś takim jako klientem można w ogóle próbować rozwikłać zagadkę? Czy obdarzenie go zaufaniem nie okaże się (znowu) aktem naiwności, zbytnią łatwowiernością? I czy w ogóle da się odnaleźć ślad zaginionej kobiety, gdy ktoś, komu powinno na tym najbardziej zależeć, przemilcza istotne fakty?
Jeśli Sauer podejmuje się ostatecznie tego zdania, to może głównie dlatego, że brakuje mu policyjnej roboty i wyzwań, z jakimi się wiązała. I nawet jeśli on sam nie do końca wierzy w swoje umiejętności, to chce się przekonać, że nie zatracił jeszcze dawnego policyjnego instynktu. Jednak nie jest tu jedyną postacią, która przeżywa kryzys zaufania wobec samej siebie, kryzys wiary w swoją wartość. Kryzys, który potrafi być też przyczyną zła.
Z pewnością jednak wiary w siebie nie brakuje postaci, którą Anna Górna stawia obok swojego bohatera. Autorka tworzy bowiem duet, wpasowujący się w model znany literaturze gatunku – doświadczonego śledczego i dziewczyny, która w fachu detektywistycznym jest może debiutantką, ale za to wykazuje się nad wyraz dużą skutecznością w znajdowaniu i logicznym łączeniu ze sobą zebranych informacji. Jak Lisbeth Salander z książek Stiega Larssona i później Davida Lagercrantza, albo Robin Ellacott z serii powieściowej Roberta Galbraitha, tak i Mia – stażystka z firmy, w której zatrudniony jest Piotr – staje się w z „Krainie złotych kłamstw” równorzędną partnerką dla głównego bohatera, nieodzowną dla wyjaśnienia sprawy.
Przeczytaj także:
Jeśli ich duet – z pozoru niedobrany wiekiem czy doświadczeniem – jest w stanie sprawnie funkcjonować, to może dlatego, że są tu w zasadzie jedynymi osobami, których relacja od początku do końca opiera się właśnie na zaufaniu, na dbałości o to, by nigdy go nie zburzyć. Udaje się im to nawet wtedy, gdy w skutek zakulisowych intryg, ale i ich osobistych zaniedbań, zaufanie do nich samych ze strony innych osób, zostanie co najmniej nadwyrężone.
My sami, jako czytelnicy, możemy z kolei zaufać autorce i to nie tylko gdy chodzi o topografię Zurychu, w którym rozgrywa się lwia część książki, a w którym to mieście autorka na co dzień mieszka. Jej kryminał bowiem – choć debiutancki – jest powieścią perfekcyjnie skonstruowaną, oferującą nie tylko wiarygodne, bo niejednoznaczne postaci, ale i doskonałą intrygę, wciągającą, misternie splecioną, z finałem godnym najlepszych odsłon gatunku.
Anna Górna, Kraina złotych kłamstw
Czwarta Strona Kryminału, Poznań, 26 stycznia 2022
ISBN: 9788367054942