recenzja

Ułuda | Daisy Johnson, Siostry

„Siostry” to opowieść o bólu. Tak głębokim, że unieważnia rzeczywistość i wrzuca bohaterki w ich własny świat – sklecony z wyparcia i ułudy. O powieści Daisy Johnson pisze Przemysław Poznański.

Daisy Johnson – nominowana do prestiżowego Bookera za „Pod powierzchnią” – w „Siostrach” od początku mami nas i podpuszcza. Używając poszatkowanej narracji, podzielonej między głosy bohaterek i ich myśli, między „teraz” i „wtedy”, zmusza nas byśmy bez reszty zawierzyli narratorkom i śledzili ich wersję zdarzeń. Przynajmniej do czasu, gdy już zgodnie z założeniem autorki będziemy mogli poznać tę prawdziwą, ukrytą historię. Jeszcze bardziej niepokojącą niż ta, która mogłaby wynikać z zastosowanego tu przez autorkę sztafażu powieści grozy, thrillera.

Z najbardziej czytelnego poziomu narracji wyłaniająca się opowieść zaczynająca się od przedstawienia nam Sheeli i jej dwóch dorastających córek, które pewnego dnia zjawiają się w domu stojącym gdzieś na wrzosowiskach. W „Siedlisku”. Z czasem domyślamy się, że przeżyte traumy, w tym doświadczenie szkolnej przemocy i śmierć, a wcześniej odejście męża i ojca, pchnęły je w to miejsce, by dać im ułudę, że znajdą tu wreszcie czas i miejsce na wytchnienie. „Oto rok, w którym jesteśmy znękane” – dowiadujemy się już na początku z ust nastoletnich September i July, z ich wspólnego monologu, a przy tym chaosu myśli, odzwierciedlającego to co akurat widzą, słyszą i czują, jak choćby „szu szu matczynych dłoni na kierownicy”.

Ten chaos, który wkradł się tu we wzajemne rodzinne relacje, obserwujemy przez całą fabułę. Matka wydaje się wiecznie nieobecna, przemykająca między pokojem a kuchnią, milcząca, dopuszczana do głosu w zasadzie tylko w tych nielicznych chwilach, gdy sama przejmuje narrację. Wiemy o niej, że tworzy książki dla dzieci, lecz z własnymi córkami zdaje się ją niewiele łączyć. Skąpa w osobistą interakcję więź z latoroślami sugeruje nawet, że głównym, o ile nie jedynym spoiwem rodziny mogą tu być li tylko więzy krwi. Bo Sheela – jak wszyscy tutaj – żyje przede wszystkim we własnym świecie. Świecie przerażającej depresji, bólu, może nawet lęku. W świecie wyparcia. Jej zamknięcie się w sobie jest też rodzajem budowanej wokół siebie ułudy, w której cały świat to tylko cztery ściany własnego pokoju.

Przeczytaj także:

Nic dziwnego, że codzienność córek – przynajmniej ta, którą znamy z ich relacji – wygląda chwilami jak inspirowana rzeczywistością z książek o Pippi Langstrumpf. Dziewczęta same przygotowują sobie posiłki, czas spędzają tak jak lubią – najczęściej na oglądaniu dokumentalnych filmów Davida Attenborough. Nie znają nakazów i zakazów, same podejmują decyzje i same mierzą się z owych decyzji konsekwencjami.      

A przy tym są nierozłączne. Tak bardzo jakby były jednością. „Nie byłybyśmy zdziwione ani trochę, gdyby nas rozcięto i okazałoby się, że dzielimy organy (…)” – mówią nam wspólnym głosem September i July. Widzimy to choćby w scenie, gdy utrata dziewictwa przez jedną z nich wywołuje ból podbrzusza u drugiej. Ta pierwsza – starsza o dziesięć miesięcy September – wydaje się zresztą nadawać siostrzanym relacjom ton, decydować (jak choćby o tym, by wspólnie ochodzic urodziny), przejmując nawet w pewnym sensie rolę tak bardzo nieobecnej matki. A jednak ta relacja to tylko kolejny przykład ułudy, jaką po mistrzowsku karmi nas Johnson. Choćby dlatego – a przecież nie tylko – że oparta jest na (auto)agresji. Gra w „September mówi” szybko okazuje się przecież sprawdzianem. Lojalności wobec siostrzanej miłości? A może raczej granic bólu, który jeszcze da się znieść.   

Przeczytaj także:

Bo w tej opowieści wszystko podporządkowane jest emocjom wynikającym właśnie z cierpienia, emocjom często głęboko skrywanym, podawanym nam przez filtr celowych przeinaczeń, ale jednocześnie na tyle silnym, by posiąść moc tworzenia tego, co nazwane zostanie rzeczywistością. Właśnie z powodu bólu temu aktowi kreacji towarzyszy jednoczesna atmosfera rozkładu, końca, co  Daisy Johnson podkreśla dzięki owemu sztafażowi literatury grozy, z tak oczywistymi akcesoriami jak deszczowa pogoda, zacinające się drzwi do domu, albo zapuszczona kuchnia, w której „nawet woda wydaje się czymś pokryta, miękka od szlamu”.

Wszystko to po to, by mimo wszystko szukać dla bohaterek katharsis, szansy na odcięcie się od przeszłości, ale przede wszystkim na pogodzenie się w końcu z prawdą. Tą prawdą, od której uciekają i którą tak skrzętnie maskują pozorami.

Daisy Johnson, Siostry (Sisters)
Świat Książki, Warszawa 2021

UWAGA! Tu możecie kupić „Siostry” z 30-proc. rabatem!

%d bloggers like this: