Przemysław Kowalewski znowu sięga po demony z naszej przeszłości, by opowiedzieć o konsekwencjach zaślepienia nienawiścią, wynikającą z fobii, uprzedzeń, ale i cynizmu oraz doraźnych interesów – o „Szóstce” pisze Przemysław Poznański.

Kowalewski wszedł na rynek kryminału świetnym „Kozłem” – opowieścią fikcyjną, choć przecież zanurzoną w historycznych zdarzeniach, a przy tym emanującą mrokiem tyleż opisywanych czasów i miejsca, a więc naznaczonego głodem i zniszczeniem powojennego Szczecina, co traum niesionych przez jego bohaterów, szczególnie przez jednego z nich – Ugne Galanta, milicjanta o litewskich korzeniach, dotkliwie doświadczonego podczas wojny.
„Szóstka” jest i zarazem nie jest kontynuacją tamtej opowieści. Jest, bo przecież wraca Galant i dwie inne postaci wykreowane na potrzeby „Kozła”, czyli milicjantka Barbara Romanowska i przybyły ze Lwowa technik kryminalistyczny Kazimierz Wajda, którym to bohaterom tym razem poświęci zresztą autor znacznie więcej uwagi, pogłębiając ich psychologiczne portery. Nie jest, bo rzecz dzieje się aż dziesięć lat później, a zatem nawet jeśli pozostajemy wciąż w tym samym mieście, to przecież wrzuceni zostajemy wraz z bohaterami w zgoła odmienną rzeczywistość historycznej i obserwujemy zupełnie inny etap ich życia.
Katastrofa czy zamach
Punktem wyjścia fabuły powieści jest katastrofa tramwaju, tytułowej „szóstki”. Kowalewski sięga po zdarzenie autentyczne (którego okoliczności opisuje szczegółowo w posłowiu): tragiczny wypadek, który miał miejsce 7 grudnia 1967 i pochłonął życie kilkunastu osób. Ale podobnie jak w „Koźle”, gdzie odwoływał się choćby do głośnej sprawy Józefa Cyppka, i tu pozwala sobie odbić się od historycznej prawdy, by na tej kanwie zbudować opowieść fikcyjną. Fikcyjną, ale prawdopodobną, wynikającą wprost ze społecznych i politycznych nastrojów opisywanego czasu, a więc przełomu roku 1967 i pamiętnego 1968, z Marcem i antysemicką nagonką.
Pytanie, które musi sobie zadać zespół śledczy, a więc wspomniani Galant, Romanowska i Wajda, tym razem pod dowództwem kapitan Służby Bezpieczeństwa Joanny Krauze, brzmi: czy katastrofa była li tylko nieszczęśliwym wypadkiem, efektem nałożenia się na siebie ludzkiej niefrasobliwości, nieodpowiedzialności i złego stanu technicznego taboru, czy może jednak był to efekt „działania osób trzecich” – innymi słowy: czy był to zamach. A jeśli tak, to jaki cel przyświecać mógłby potencjalnemu sprawcy lub sprawcom.
Przeczytaj także:
Kto pociąga za sznurki?
Śledztwo – choć ma wsparcie samej partyjnej wierchuszki – okazuje się nie lada wyzwaniem. Kowalewski znowu bowiem buduje fabułę, w której prawda historyczna umiejętnie przeplata się z sensacyjnymi zdarzeniami, przede wszystkim jednak z zakulisowymi działaniami tych, którzy w istocie chcieliby pociągać za sznurki, intrygami niewidocznych lalkarzy, starających się utrudnić śledczym pracę za wszelką cenę. Prawda – jak by nie było – często bowiem bywa niewygodna.
Nic dziwnego, że dotarcie do świadków zdarzenia okazuje się nagle nadzwyczajnie trudne – uczestnicy wypadku albo milczą, albo stają się nieuchwytni. Zdarza się też, że trafiający na ich ślad Ugne Galant czuje się jak biblijny Jonasz, ewidentnie bowiem komuś zależy, by nie tyle nawet ukryć prawdę o katastrofie, co być może nagiąć ją do własnej narracji. Za wszelką cenę, nawet za cenę życia innych ludzi.
Demony fobii i uprzedzeń
Umieszczenie akcji „Szóstki” w 1968 roku musi mieć przecież konsekwencje. Nie można wszak abstrahować od antyżydowskiej nagonki, od antysemityzmu – tak tego codziennego, „zwykłego”, z reguły bezrefleksyjnego, jak i tego programowego, narzucanego odgórnie przez państwowy aparat propagandy, a służącego doraźnym i cynicznym politycznym celom. W obu przypadkach będącego wyrazem pogardy, za nic mającej ludzką krzywdę.
Taka rzeczywistość, karmiona wykluczaniem i piętnowaniem współobywateli, staje się w powieści Kowalewskiego nie tylko ważnym i poruszającym tłem dla kryminalnej intrygi z elementami mrocznego thrillera, ale i jednym z elementów budowania fabuły, w której do głosu dochodzi element manipulacji i dezinformacji, propagandy służącej konkretnym siłom, cynicznie wykorzystującym społeczne uprzedzenia czy narastające od wieków fobie. Uprzedzenia do Żydów, ale przecież i – co szczególnie łatwo rozniecić w powojennym Szczecinie – do Niemców.
Tym samym tworzy Przemysław Kowalewski w „Szóstce” opowieść o nierównej walce. O mierzeniu się bohaterów – mogących zaufać w zasadzie tylko sobie nawzajem – z nieobliczalnym, fanatycznym i w jakimś sensie wszechmocnym złem. Złem z jednej strony zakorzenionym w konkretnym miejscu i czasie, z drugiej przecież ponadczasowym.
Przemysław Kowalewski, Szóstka
Wydawnictwo Filia, Poznań 20 września 2023
ISBN: 9788382809398
Przemyslaw Kowalewski once again reaches for the demons of our past to talk about the consequences of being blinded by hatred, resulting from phobias, prejudices, but also cynicism and immediate interests – Przemysław Poznański writes about 'No. Six’.