recenzja

Los Pecoli | Toni Morrison, Najbardziej niebieskie oko

Toni Morrison swoją bohaterkę „rozbiera na części”, by doszukać się źródeł „brzydoty”, rozumianej jako poczucie bycia gorszą – bo kobietą, bo czarną. O „Najbardziej niebieskim oku” pisze Przemysław Poznański.

Literacki debiut noblistki Toni Morrison – w nowym, doskonałym przekładzie Kai Gucio – jest raportem z szaleństwa, które wdziera się tutaj tak w fabułę, jak i w narrację. Szaleństwa rozumianego jako zjawisko zbiorowej pogardy, prowadzącej do fizycznego i psychicznego zniszczenia jednostki, ale i szaleństwa zaznaczonego już na pierwszych stronach językiem opowieści. Językiem, który zwyczajnie nie daje rady opisać pozornej normalności „zielonego domku”, „rodziny”, „kotka, który robi miau-miau” i musi z przejrzystej narracji przejść szybko w bełkotliwy ciąg słów, wrzuconych w samonakręcający się kołowrót nawracających fraz, wyrzucanych potem w pozornie przypadkowych zbitkach jako tytuły rozdziałów.

Książka Morrison to opowieść o poniżeniu, które bohaterce, jedenastoletniej Pecoli Breedlove fundowane jest tyleż przez jej otoczenie, ile wynika z jej własnych kompleksów, świadomości „niedorastania” do wyidealizowanego wzorca – głównie zresztą wzorca dotyczącego urody,  narzucanego przez białą społeczność prowincjonalnego miasteczka w Idaho, a przez dziewczynkę przyjmowanego bezkrytycznie. Pecola pragnie zatem mieć niebieskie oczy, takie same, jakie mają białe dziewczynki, co więcej: chce mieć najbardziej niebieskie oczy na świecie. To marzenie, niespełnialne w świecie rządzącym się zasadami racjonalności, wymusza więc niejako odpowiedź szaleństwem na szaleństwo: wymusza przekroczenie granicy, za którą działać może ten mechanizm, który pozwoli spełnić nawet tak nierealne mrzonki.

Odpowiedź na pogardę, z którą mierzyć się musi każdego dnia od nowa Pecola przybierać może zresztą równe formy. Gdy więc ona szuka spełnienia w wyrzeczeniu się własnej tożsamości, inna z dziewczynka, dziesięcioletnia narratorka Claudia MacTeer, swoją niezgodę na klasowe podziały narzucane przez rasę, wyraża w sposób biegunowo różny: bierną agresją, chęcią zniszczenia symboli świata podporządkowanego idei białej supremacji. „Niszczyłam białe lalki” – przyzna. I doda: „Prawdziwie przerażająca była pokusa, by to samo zrobić z małymi białymi dziewczynkami. Z obojętności, z jaką byłam gotowa rozprawić się z nimi siekierą, mogło mnie wytrącić jedynie pragnienie, by wcielić ten zamiar w czyn”.

Przeczytaj także:

Niebieskie oczy czarnoskórej Pecoli czy białe lalki Claudii pozostają tu zresztą tylko symbolami, czy raczej metaforami, skrywającymi cały zespół pragnień, marzeń, mających być lekarstwem na kompleksy i traumy, wypełniające życie czarnej społeczności w prowincjonalnym amerykańskim miasteczku początku lat 40. XX wieku. A przede wszystkim świata czarnych kobiet, których życie wydaje się w sposób szczególny naznaczone pogardą – nie tylko ze strony białych zresztą, ale i czarnych mężczyzn: „Biali mężczyźni mówili: ‘Podejdź tu’. Czarni mężczyźni mówili: ‘Kładź się’” – czytamy.

Takiego poniżenia doświadcza wprost też Pecola. I to poniżenia zwielokrotnionego – dziewczynka zostaje zgwałcona przez ojca i zmuszona do noszenia ciąży, o czym dowiadujemy się już w pierwszych zdaniach powieści. Jej doświadczenie bólu i późniejszej samotności, odrzucenia – także przez własną społeczność i w końcu siebie samą – jest także opisem doświadczenia takiego poniżenia, które staje się poniżeniem inicjacyjnym, stanowiącym fundament dla całego życia upływającego w poczuciu „bycia gorszym, bycia brzydszym”.

Ale choć „Najbardziej niebieskie oko” skupia się na pierwszoplanowej postaci Pecoli, to przecież stanowi opowieść rozumianą szerzej. Gdy narratorka, Claudia, otrzyma na Gwiazdkę jedną z owych znienawidzonych białych lalek, stwierdzi: „Miałam tylko jedno pragnienie: rozebrać ją na części. Sprawdzić, z czego jest zrobiona (…)”. Jeśli jednak rozbiera coś na części, to nie lalki, a wprost przeciwnie: każdy kompleks, każdą dziedziczoną czy społecznie utrwaloną traumę osoby czarnej, każdy ten moment, który decyduje o decyzji na bezwolne poddanie się narzuconym normom.

To „rozbieranie na części”, choć nie tłumaczy czynienia zła, to zaprowadzi nas do całej opowieści poświęconej Cholly’emu, ojcu Pecoli, chłopakowi, dla którego „obelgi stanowiły jeden z dokuczliwych aspektów życia, podobnie jak wszy”, którego własna matka, jeszcze jako niemowlaka zawinęła w gazetę i porzuciła na hałdzie śmieci, a który również doświadczy w pewnym sensie inicjacyjnego poniżenia – jego pierwsze seksualne doświadczenie z dziewczyną imieniem Darlene zamieni się w koszmar, gdy nakryci zostaną przez białych mężczyzn i wyśmiani przy akompaniamencie okrzyków: „Ruchy, ruchy, czarna małpo!”.

Przeczytaj także:

Każe nam też autorka powieści zajrzeć do wspomnień matki Pecoli, Polly, która w osobnej narracji, pozornie pozbawionej wielkich emocji, opowie nam o codziennym poniżeniu – ze strony męża, który jej „za mocno nie lał, pewnie przez tę ciążę”, albo lekarza, który czarną kobietę w połogu przyrówna do klaczy, a frazę „Jak się pani czuje” zarezerwuje dla kobiet białych.

W końcu zobaczymy też wyimki z całego późniejszego życia samej Pecoli, ofiary prześladowań i niesmacznych żartów, skupiających się na tym, na co przecież dziewczynka nie ma wpływu. „Czar-nu-cha twój tata goły śpi” – krzyczą szkolni oprawcy, dokładając kolejną cegiełkę do powstającego wokół bohaterki muru, wyrażającego się brakiem samoakceptacji. Właściwego zresztą dla całej rodziny Breedlove’ów: „Człowiek patrzył na nich i próbował dociec powodu ich brzydoty. (…) Potem uświadamiał sobie, że bierze się ona z przekonania – ich własnego przekonania” – przyzna w pewnym momencie narratorka.

„Ta gleba nie nadaje się dla niektórych kwiatków” – czytamy, gdy pieczołowicie sadzone nagietki pewnej jesieni, wbrew logice, nie wschodzą. I to w całym miasteczku. To kolejny z symboli świata, owładniętego szaleństwem pogardy, świata, w którym normalne staje się to, co nienormalne, w którym poczucie bycia gorszym staje się niechcianą, ale w końcu przecież zaakceptowaną normą. Świecie, w którym przyszło dorastać Pecoli Breedlove.

Toni Morrison, Najbardziej niebieskie oko (The Bluest Eye)
Przekład Kaja Gucio
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań, 9 marca 2022
ISBN: 9788367176477

Toni Morrison „takes his protagonist apart” in order to find the sources of „ugliness”, understood as a feeling of being inferior – because she is a woman, because she is black. Przemysław Poznański writes about the “The Bluest Eye”.

%d bloggers like this: