Kilkanaście sekund może odmienić nasze życie, o czym boleśnie przekonał się niespełna dwunastoletni Patryk. Wychodzenie z traumy jest trudne dla osoby dorosłej, co dopiero dla tak młodego człowieka. Jak sobie poradzić z tym ciężarem? Jak sprawić, by kolejne dni stawały się coraz jaśniejsze? O tym, bez dydaktyzmu ani podsuwania łatwych odpowiedzi, opowiada Grzegorz Gortat w swojej krótkiej, mocnej, zwięzłej powieści.

Ubiegłoroczne lato pozostawiło niezatarty ślad w życiu Patryka. Jednocześnie był świadkiem utonięcia małego dziecka oraz działania swojego taty, które uznał za tchórzostwo. Na domiar złego, w drodze powrotnej cała rodzina uległa wypadkowi, w wyniku którego chłopiec stracił przedramię. Po całym roku terapii, wizyt u psychologa, po długim i skomplikowanym leczeniu chłopiec dalej jest przygnębiony i nie ma chęci powrotu do rutynowych czynności. Nie chce wracać do szkoły ani do malowania a niepełnosprawność bardzo go przygnębia. Buntuje się przeciwko swoim ograniczeniom, a jednocześnie nie docenia wysiłków rodziców, którzy wciąż mają nadzieję na dobrą przyszłość swojego jedynaka.
W takim stanie ducha chłopiec spotyka kilka osób, które nareszcie zainspirują go do pozytywnych działań, dadzą nadzieję, przywrócą wiarę w dobre intencje rodziców. Rozmawiając z przygodnym nieznajomym, który również ma za sobą traumatyczną historię, rozumie, że życie może być wartościowe nie tylko, gdy wszystko układa się idealnie, lecz pomimo wszelkich trudności, jakie spotykamy po drodze. I że wielu z nas ma za sobą negatywne doświadczenia, od których nie da się uciec, z którymi po prostu trzeba żyć.
Przesłanie książki Gortata jest uniwersalne, wyrażone prostymi słowami. Podoba mi się, że powieść, choć skierowana do młodego czytelnika, jest niezwykle dojrzała i z szacunkiem podchodzi do złożoności świata. Nie daje gotowych recept, wręcz kontestuje nowomowę, według której im gorzej, tym lepiej, a niepełnosprawność może być darem. Mam wrażenie, że autor postawił sobie za punkt honoru poważne i rozsądne traktowanie młodzieży i zmagań, jakie towarzyszą młodym ludziom. Nie spotkamy się w książce ani z tanim dydaktyzmem, ani z pochwałą pozytywnego myślenia – mamy za to odwołanie do mądrości osób starszych, które przeżyły całe życie oraz do uniwersalnej, rodzicielskiej troski, której często młodzi ludzie nie dostrzegają, zasklepiając się w swoim bólu. Uważam, że powieść można traktować jako lekturę terapeutyczną, którą możemy spokojnie podsunąć nastolatkowi przeżywającemu trudne chwile, będące następstwem dramatycznych zdarzeń.
Jeśli chodzi o aspekty literackie, mam kilka zastrzeżeń. Czuję niedosyt z powodu porzucenia kilku interesujących wątków, aż się prosi, by pewne postacie otrzymały od autora więcej miejsca na zaprezentowanie siebie. Nie rozumiem też kilku rozwiązań fabularnych, które wydawały mi się zbyt toporne, zbyt grubymi nićmi szyte. Mam wrażenie, że w dłuższej formie historia Gortata zyskałaby więcej przestrzeni i oddechu, co wyszłoby jej na dobre, a czytelnikowi dostarczyło więcej przyjemności.
Poza wszystkim bowiem, jest to po prostu sprawnie i ładnie napisana historia, która daje sporo satysfakcji również starszej, na przykład czterdziestoletniej młodzieży.
Grzegorz Gortat, Morze. Odpływ
Media Rodzina, Poznań 2020