Bohaterki „Sorge” Aleksandry Zielińskiej żyją tym, co tu i teraz, ale żyją tak, a nie inaczej, bo zostały zaprogramowane przeszłością, z której nigdy się nie wyrwą, przeszłością naznaczoną traumatycznym wydarzeniem, zwanym „trzaskiem”. Można więc powiedzieć, że żyją w świecie po „trzasku”, ale i w świecie-potrzasku.

Świat Sorge się rozpada, ale znajdujemy go w chwili zawieszenia – gdzieś między owym traumatycznym „trzaskiem”, który zburzył harmonię małego miasteczka, a totalnym rozkładem tego, co znane. Ten rozkład nastąpi – wiemy to, bo wszechwiedzący narrator raz po raz kasandrycznym tonem przywoła nieuchronną przyszłość, przyszłość spod znaku nadgniłej głowy flaminga. Lecz my znajdujemy się tu i teraz, w momencie, gdy flaming, ten namalowany na ścianie cukierni należącej do jednej z bohaterek, nie przykuwa już uwagi świeżą farbą, gdy przyblakł mocno, mijany obojętnie, bo lokal przecież od dłuższego czasu jest nieczynny, ale sam ptak istnieje jeszcze, jeszcze nie odkruszył się wraz z tynkiem lub nie został pokryty innym wzorem.
Nieprzypadkowe, oczywiste wręcz, jest zatem użycie przez autorkę czasu teraźniejszego dla tej opowieści, z której tylko raz po raz, z rzadka, wyrastają retrospekcje i antycypacje. I tym właśnie narzędziem opowiada Aleksandra Zielińska o trzech głównych bohaterki tej opowieści – połączonych ze sobą mniej lub bardziej namacalnymi nićmi, ale zbudowanych z nieraz podobnych doświadczeń, ale odbieranych z innej, indywidulanej, a w zasadzie samotnej, perspektywy.
Adela, najstarsza z nich walczy ze szwankującym ciałem i umysłem, Tula – była miss województwa – chroni w sobie resztki wspomnień o czasach, gdy była szczęśliwa, a Dziewczyna, najmłodsza z bohaterek, próbuje funkcjonować w świecie, który zarówno z zewnątrz, jak i od wewnątrz atakuje ją niedopowiedzianym oskarżeniem o czyn, który już na zawsze ją naznaczy. Łączy za to bohaterki fakt, że każdej z nich czegoś brakuje, że są na swój sposób niekompletne, ale nie z własnej winy, raczej w skutek zrządzenia losu, lub jego nieuchronności.
Słowo „strata” narzuca więc perspektywę – choć Adela, Tula i Dziewczyna żyją tu i teraz, to najważniejsza wydaje się w tej opowieści przeszłość, istotna jak pozornie niezauważalny odcisk dłoni towarzyszący portretowi flaminga na ścianie. Przeszłość jest wszędzie – zaczynając od nazwy miasteczka, która przetrwała tylko w zbiorowej pamięci, bo nie ma jej w oficjalnym spisie miejscowości, poprzez wojenne traumy, których znakiem jest blizna zniszczonego pałacu i samotny grobowiec, wspomnienia własnej minionej już świetności, po tę kolejną traumę, najświeższą – wszystko to określa bohaterki w sposób istotny. Bo przeszłość to pamięć. Ta zbiorowa i ta indywidualna, najbardziej intymna. Pamięć jest obiektem pożądania, gdy nieść może ze sobą pocieszenie dla tych, którzy nie radzą sobie z traumą „trzasku”, albo gdy zaczyna się zacierać, znikać, obracając w niebyt poczucie osobistej tożsamości. Może być też przekleństwem, gdy przysłania wszystko inne, gdy paraliżuje, gdy staje się jedynym istotnym elementem teraźniejszości. Kobiety z „Sorge” zostały wręcz zaprogramowane pamięcią i przeszłością. Można powiedzieć, że żyją w świecie po „trzasku”, który staje się światem potrzasku, rzeczywistością, z której nie ma wyjścia. Wrażenie to pogłębia Zielińska poprzez fakt umieszczenia swojej opowieści w klaustrofobicznym świecie małej miejscowości, która już w nazwie ma „zmartwienie”, świecie ciasnym, mrocznym, korespondującym z tym, co wypełnia myśli postaci.
Świat „Sorge” to świat nieodwracalności zdarzeń. Bo kobiety z „Sorge” wiedzą wszak, że nadejdzie ten moment, gdy wszystko to, co znają, runie, zmieni się, zniknie lub przybierze nową maskę. O ile więc tu i teraz ich niekompletność można pojmować jeszcze jako umowną, wynikającą bardziej z przekonania, że nie mogą czuć się pełne bez tego, co straciły – urody, pracy, wspomnień, w końcu dziecka, to wiemy, że owa niekompletność pogłębi się jeszcze bardziej – stracą kolejne elementy rzeczywistości, której pozwalają, by je określały: materialne, jak cztery ściany, w których znajdują ukojenie i pozamaterialne, jak myśli i słowa, z których układają znany im świat.
Przygotowują się do tego, rozumiejąc nieuchronność, ale nie rezygnując przy tym z tej odrobiny buntu, która wyrazi się – być może – w samodzielnym podjęciu decyzji, jak na tę zmianę zareagować.
Co nie zmienia faktu, że nadejścia kolejnego rozpadu nic nie powstrzyma – Aleksandra Zielińska nie mami nas optymizmem. Chyba że uznać, że jest nim możliwość pozostania z bohaterkami tu i teraz, z tym, co było i co jest. Ignorując to, co będzie. Póki tego nie ma.
Aleksandra Zielińska, Sorge
W.A.B. 2019
