filmy

Ukryte dobro | Mężczyzna imieniem Ove, reż. Hannes Holm

Nawet jeśli „Mężczyzna imieniem Ove” bywa przewidywalny, to przecież warto obejrzeć tę historię ludzkiego dobra wydobywającego się spod skorupy narosłej przez lata z kolejnych warstw bólu, rozczarowań i krzywd. Szczególnie, że podaną z takim smakiem i humorem.

Znajdziemy tu wszystko: miłość, tragedię, emigrantów, odrzuconego przez rodzinę geja i skrzywdzonego kota. Przede wszystkim znajdziemy jednak Ove (Rolf Lassgård), niemalsześćdziesięciolatka wysłanego na wcześniejszą emeryturę, którego pasją jest pilnowanie porządku na osiedlu: żadna krzywo stojąca tablica, nieprawidłowo zaparkowany rower czy niedomknięta brama nie ujdzie jego uwadze. Nadaje to jego życiu niezmienny rytm, w którym znaleźć musi się też czas, by odwiedzić grób zmarłej żony. Powiedzmy sobie szczerze: nawyki Ove, połączone z jego upierdliwością i czepialstwem – choć wzbudzają śmiech – to nie budzą sympatii. Co więcej, głębszych emocji nie wzbudza też deklaracja mężczyzny, że już wkrótce dołączy do żony, czemu towarzyszą samobójcze próby. Powiedzmy sobie szczerze: Ove, ten Ove z początku filmu, niewiele nas obchodzi.

Przełom przychodzi wraz z wprowadzeniem się do domu obok mieszanego, szwedzko-irańskiego małżeństwa z dwójką dzieci. Od tej chwili (zaznaczonej wyraźnie zniszczeniem skrzynki listowej Ove przez niewprawnie cofaną przyczepę samochodową) z mężczyzny zaczynają opadać kolejne warstwy, niczym woskowa skorupa, która usztywniła jego rysy twarzy, nie pozwalając dotąd na to, by zagościł na niej uśmiech. Przemiana Ove – której nadejście od początku jest do przewidzenia – nie następuje jednak nagle. Jest długotrwałym procesem, okupionym bólem, wynikającym z konieczności dowiercenia się do najbardziej traumatycznych wspomnień, do najgłębszych pokładów krzywd, ze śmiercią najbliższych osób włącznie. Jeśli Ove się otwiera, to największa w tym zasługa sąsiadki Parvaneh (Bahar Pars), roztaczającej wokół siebie atmosferę „asertywnej miłości”, szukającej w Ove pokładów dobra mimo pozornie nieprzenikalnego muru, jaki otacza mężczyznę.

„Mężczyzna imieniem Ove” nie może pochwalić się szczególnie odkrywczą fabułą – jej rozwój jest raczej do przewidzenia, nie oferuje nam też formalnych zaskoczeń. Ale nie musi – jego siłą, powodem, dla którego naprawdę warto go obejrzeć, jest humor najwyższych lotów (choć często gorzki) i możliwość zagłębienia się w kameralną opowieść o człowieku, któremu udaje się wykorzystać ostatnią szansę na pozostawienie po sobie trwałego śladu, szansę zasiania ziarna, które wyda dobry plon.

 

Przeczytaj także: Eko-baśń o zabijaniu | Pokot, reż. Agnieszka Holland 

 

Mężczyzna imieniem Ove (En man som heter Ove)

reż. Hannes Holm

Szwecja 2015

Dystrybucja: Aurora Films

Premiera w Polsce: 14 lipca 2017

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading