Gdyby oceniać zainteresowanie Polaków książkami po frekwencji na Warszawskich Targach Książki, można by śmiało powiedzieć, że jesteśmy czytelniczą potęgą. Miło choć przez kilka dni w roku dać się uwieść tej ułudzie.

Na podsumowanie Targów przyjdzie czas – organizatorzy wskażą liczbę zwiedzających, wydawcy i księgarnie obecne na Stadionie Narodowym podliczą zyski, czytelnicy objuczeni siatkami pełnymi książek miesiącami wspominać będą udaną wizytę, bo rabaty sięgające kilkudziesięciu procent wyzwolą nich niezmierzone pokłady endorfin. Najnowszy Eco – „Temat na pierwszą stronę”, „Kapitał w XXI wieku” Piketty’ego, „Blog niecodzienny” Marii Czubaszek, „Bingo” Marcina Szczygielskiego, „Grecka mozaika” Hanny Cygler, „Kryminalistka” Joanny Jodełki, „Tylko martwi nie kłamią” Katarzyny Bondy, „Pieśń misji” Johna le Careé, brakujące tomy o Harrym Hole’u autorstwa Jo Nesbø… To tylko niektóre tytuły wyniesione przez mnie. Ile ich by nie było, zawsze pozostaje żal, że tylko tyle. Przekroczenie bramy Warszawskich Targów Książki jest bowiem jak przejście na drugą stronę lustra, do świata magicznego, pełnego nie tylko książek, ale i niezwykłych postaci oraz zdarzeń. Niekończąca się kolejka po autograf Marii Czubaszek na stoisku wydawnictwa Prószyński i S-ka, albo po dedykację Vincenta V. Severskiego w Czarnej Owcy to obrazki nie z tego świata. Podobne kolejki widzimy i na spotkaniach autorskich, ale ich skala podczas Targów przyprawia o zawrót głowy. Oraz ból łokci, bo stadion niekoniecznie zawsze jest najlepszym miejscem dla żądnych literatury tłumów. Nie unikniesz przepychania się, szczególnie gdy po lewej masz Marię Czubaszek, a po prawej podpisującego książki Philipa Zimbardo.

Tłum przeciskający się między stoiskami nie bierze się znikąd – Warszawskie Targi Książki są jak bombonierka. Tu zwyczajnie każdy znajdzie coś dla siebie: romans, thriller czy kryminał, komiks i non-fiction, reportaż, powieść psychologiczna. Co tylko dusza zapragnie.
Można narzekać na ciasnotę niektórych przejść, na to, że nie wszędzie przyjmowano płatność kartą, co sprawiło, że kilka upragnionych książek przeszło mi koło nosa, ale książkowa kraina czarów i tak uwodzi, każe się kochać, a miłość, wiadomo, bywa ślepa na niedoskonałości. Książkowa kraina po drugiej stronie lustra łudzi też nadzieją, że kiedyś każda księgarnia w Polsce wyglądać będzie tak jak Targi – bez ochraniaczy na łokcie nawet nie podchodź.
Warszawskie Targi Książki, Stadion Narodowy, 14-17 maja 2015 r.