felieton

Brak działania to też zbrodnia | Felieton Edyty Niewińskiej

W Hiszpanii nikt nie pyta mnie, czym się zajmuję zarobkowo, kim są moi rodzice, albo czy mam dzieci. Za to często jestem pytana o to, skąd jestem. Za pierwszym razem, odpowiadając na to pytanie, spodziewałam się, że będę musiała wyjaśniać gdzie leży Polska i co to w ogóle za kraj. Ku mojemu zdziwieniu usłyszałam „A tak, my też mieliśmy komunizm”.

Od tamtej pory, zwłaszcza rozmawiając z ludźmi w wieku zbliżonym do moich rodziców, słyszałam to wielokrotnie. Za każdym razem niepomiernie mnie to dziwiło. Nigdy nie doczekałam się wyjaśnienia, jakby samo to stwierdzenie wystarczyło, albo też było wyjawieniem wielkiej tajemnicy, o której szczegółach nie można opowiadać. Pozostało mi więc poszukać odpowiedzi w książkach.

Mieszkając w Polsce niewiele czytałam literatury hiszpańskiej, myląc często pisarzy z innego kontynentu i myśląc, że są Hiszpanami. Ze szkoły lat 90. pamiętam tylko, że w Hiszpanii nie było II wojny światowej, bo wszyscy tu byli zajęci wojną domową, swoją własną. Do tego masa stereotypów na temat Hiszpanów i już obraz kraju gotowy. Jak się okazuje, większość tej wiedzy nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Dopiero kiedy zamieszkałam w Andaluzji, zaczęła mnie interesować przeszłość tego kraju. Najpierw zainteresowało mnie flamenco, więc poczytałam trochę o wędrówce ludów zwanych dzisiaj Cyganami. Później zaintrygowała mnie architektura, poczytałam więc o Maurach i królestwie Al Andalus. A potem usłyszałam od pewnej kobiety, niebędącej Hiszpanką, ale mieszkającej dobre dwie dekady w górach Sierra de Cazorla: „W tym lesie jest pełno zbiorowych mogił z czasów Franco. Oni nigdy się z tego nie rozliczyli. Tu się na ten temat milczy. Ojciec mojego sąsiada zamordował ojca drugiego sąsiada, a teraz syn zbrodniarza chce drugiemu ukraść ziemię. To się nigdy nie skończy, dopóki nie zrobią porządku z przeszłością”.

I już wiedziałam, że muszę dowiedzieć się więcej. Ale, jak się okazało, w tym temacie ludzie rzeczywiście milczą. Jak grób.

Temat powrócił do mnie w powieści Jarka Kamińskiego „Tylko Lola”*, w którym dwie młode bohaterki jadą do Katalonii, by walczyć w wojnie po stronie anarchistów. Wrócił także w postaci książki znalezionej latem w biblioteczce mojej mamy, której akcja rozgrywała się w Barcelonie w czasie wojny domowej. 

Temat powrócił też w ostatnio publicznej dyskusji zarówno w Hiszpanii jak i w Polsce z dwóch powodów – nowy rząd Hiszpanii zdecydował się na ekshumację ciała dyktatora Franco i eksmitowanie go z okazałego mauzoleum do rodzinnego grobu, co spotkało się z oburzeniem rodziny i gorącym protestem. Skończyło się w sądzie. Niemal w tym samym czasie w wydawnictwie Czarne ukazał się reportaż Katarzyny Kobylarczyk „Strup. Hiszpania rozdrapuje rany”**. I od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać.

Kobylarczyk, znana w reportażu pokazującego Hiszpanię ze słonecznej strony, tym razem stawia na coś zupełnie innego. Nie mówi o żywych, rozlicza natomiast dawne czasy z umarłych. Liczy, dosłownie, śmierci i zbrodnie wszystkich stron konfliktu. Osobno podlicza zmarłych, którzy obciążają sumienie Franco. Ten reportaż to okrutna prawda o czasach terroru i lęku. Nie sposób czytać go ze spokojem.

W migawkowych niemal scenach dostajemy obraz tych, którzy ocaleli i którzy teraz walczą o pamięć poległych. Lekarze i naukowcy, którzy prowadzą ekshumacje. Ludzie, którzy prowadzą fundacje poszukujące zbiorowych i anonimowych mogił. Mnisi, którzy dbają o szczątki zmarłych złożone w kaplicznych katakumbach. Rodziny i bliscy ofiar, którzy nie godzą się na milczenie.

Nie ma w tej historii ocen – patrzcie, oni byli źli, a nasi walczyli po stronie dobra. Dostajemy brutalne fakty dotyczące zbrodni dokonanych przez obie strony konfliktu. Fakty, które opowiadając historię XX-wiecznej Hiszpanii przypominają nam także o naszej przeszłości. O tym, że niemal każdy ma krew na rękach. I że brak działania, milczenie, udawanie, że nic się nie wydarzyło, to też zbrodnia.

Hiszpania powoli i nieśmiało zaczyna mówić o zabitych w tamtych czasach. Mimo, że przez dekady po śmierci Franco panowała niepisana umowa, że o zbrodniach popełnionych przez obie strony w czasie wojny cywilnej i po wojnie nie będziemy dyskutować. Bo w tej wojnie nie było dobrych i złych, jak w każdej przecież wojnie, o czym zazwyczaj zwycięzcy chętnie zapominają, przypisując sobie zasługę zaprowadzenia spokoju i stabilizacji w państwie targanym zbrodniami. Bo na wojnie wszyscy są tymi złymi. I to jest słuszna perspektywa.

Tylko że zbrodni nie da się wymazać z ludzkiej pamięci. Zawsze znajdą się tacy, którzy nie zapomną i zaczną domagać się wyjaśnień. Bedą chcieli dowiedzieć się gdzie w pośpiechu i potajemnie pochowano ich bliskich, będą chcieli wyprawić im pogrzeb. Bedą chcieli zapełnić białe plamy niepamięci w historii własnego rodu. I chwała im za to, bo dzięki nim zaczynamy rozmawiać o tym, co miało zostać wymazane z historii. Książka „Strup. Hiszpania rozdrapuje rany” jest hołdem dla tych, którzy nie chcą milczeć i swoim sprzeciwem zmieniają bieg historii.

* Jarosław Kamiński, Tylko Lola
W.A.B. 2017

**Katarzyna Kobylarczyk, Strup. Hiszpania rozdrapuje rany

Wydawnictwo Czarne 2019

%d bloggers like this: