wywiad

Wojciech Chmielarz: Boksuję się z kryminałem | Rozmawia Przemysław Poznański

Figura klasycznego śledczego, której używałem w serii o Mortce, troszeczkę mi się znudziła, więc od pewnego czasu zastanawiam się, gdzie są granice gatunku, jakim jest kryminał, i w którą stronę mogę jeszcze pójść. Trochę się więc z tym gatunkiem boksuję, starając się wydobyć z niego nowe historie, próbując napisać coś świeżego. Także po to, by w momencie, kiedy wrócę do Jakuba Mortki – bo mam takie plany – mieć świeżą głowę i świeże pomysły – mówi Wojciech Chmielarz, pisarz, autor powieści „Rana”. Rozmawia Przemysław Poznański

Wojciech Chmielarz, fot. Wojtek Rudzki

Przemysław Poznański: „Rana” to kolejna pańska powieść, która co prawda korzysta z atrybutów kryminału, ale jest powieścią, w której nie zbrodnia jest najważniejsza, a emocje, jakim poddani zostają bohaterowie zderzeni z sytuacjami ekstremalnymi, z własną przeszłością, ze słabościami, a także z emocjami innych ludzi. Czy to wciąż jeszcze kryminał?

Wojciech Chmielarz: W większości przypadków zbrodnia, lub inne przestępstwo jest dziełem emocji – czy to będzie gniew, czy miłość, czy zazdrość. Tak więc ludzkie emocje są siłą napędową kryminału i ja zawsze na tych emocjach w ten czy inny sposób opierałem fabułę. Ale odpowiadając wprost na pytanie czy to jeszcze jest kryminał, uważam, że tak. Choć niech  o tym zdecydują mądrzejsi ode mnie – czy to czytelnicy, czy krytycy literaccy.

Pytam, bo nie ma w „Ranie” klasycznej postaci śledczego, a dochodzenie prowadzą osoby prywatne. To zatem zupełnie inne rozwiązanie, niż to, którym posługiwał się pan w powieściach o komisarzu Mortce.

– Kryminał jest bardzo bogatym gatunkiem. Jest całkiem sporo powieści kryminalnych, w których bohaterem nie jest klasyczny śledczy, ale na przykład małe dziecko czy pies. Nie ma więc niczego szczególnie przełomowego w fakcie, że dochodzenia nie prowadzą w „Ranie” policjanci, prokuratorzy czy detektywi. Ale rzeczywiście ta figura klasycznego śledczego, której używałem w serii o Mortce, troszeczkę mi się znudziła, więc od pewnego czasu zastanawiam się, gdzie są granice gatunku, jakim jest kryminał, i w którą stronę mogę jeszcze pójść. Trochę się więc z tym gatunkiem boksuję, starając się wydobyć z niego nowe historie, próbując napisać coś świeżego. Także po to, by w momencie, kiedy wrócę do Jakuba Mortki – bo mam takie plany – mieć świeżą głowę i świeże pomysły.

Ale czy w tym modelu kryminału, do którego pan doszedł, będzie jeszcze miejsce na taką powieść o komisarzu Mortce, jakie znamy z poprzednich tomów?

– Na pewno jest miejsce i na pewno będę chciał taką książkę napisać. Cały czas rozważam jednak różne pomysły, zastanawiam się, w którą stronę pójść dalej z opowieścią o warszawskim komisarzu, bo żyję w przekonaniu, że musi być to historia równie dobra, jak w przypadku tych poprzednich pięciu książek.  

Są pisarze, którzy kryminał porzucili i to „na ostro”, z książki na książkę. Zastanawiał się pan nad takim krokiem?

– Nie, absolutnie nie. Dla mnie kryminał to co prawda szuflada, ale bardzo pojemna. Można w niej zmieścić bardzo dużo prawdziwie fascynujących historii, więc jak na razie mam zamiar właśnie w tym świecie się obracać. Wynika to także z tego, że – mówiąc absolutnie szczerze –nie potrafię wymyślić historii, w której nie ma trupa. Żebym miał o czym pisać, musi się wydarzyć coś strasznego.

„Rana” rozgrywa się w szkole, która jest nie tylko miejscem, ale i bohaterem. Szkoła wpływa na postacie, a one wpływają na funkcjonowanie szkoły – miejsca pełnego układów, zawiści i przemocy, zarówno psychicznej jak i fizycznej. Co było najpierw: chęć opowiedzenia o ludziach uwikłanych w zabójstwo, czy właśnie miejsce, w którym rozgrywa się fabuła? 

– Akurat w tym przypadku zacząłem od miejsca. Od pewnego czasu wiedziałem, że chcę napisać książkę, która rozgrywa się w murach szkoły. Taką, gdzie szkoła będzie właśnie ważnym bohaterem. To przecież specyficzne miejsce, istotne w życiu każdego człowieka. Oddajemy nasze dzieci do szkoły na dwanaście lat i w tym okresie spędzają tam one nawet połowę swojego młodego życia. To jest okres formacyjny, w którym dzieci zmieniają się w osoby prawie dorosłe, tymczasem mam wrażenie, że większości z nas nie obchodzi, co się w murach szkoły dzieje. To jest świat zamknięty dla nas, dorosłych, dlatego chciałem o nim napisać.

Szkoła w „Ranie” nie jest miejscem, w którym chciałoby się przebywać. Czy można zatem odczytywać tę powieść także jako swoistą publicystykę, krytykę systemu szkolnictwa, czy to za daleko idący wniosek?

– Moim zdaniem to zbyt daleko idący wniosek, ponieważ polski system szkolnictwa to głównie szkolnictwo publiczne, państwowe, a akcja książki dzieje się w szkole prywatnej. Oczywiście prywatny sektor edukacji w Polsce ma swoje problemy i to są mniej więcej te problemy, które opisałem w „Ranie”. Wiele godzin spędziłem na rozmowach z nauczycielami, także z tymi, którzy pracują w szkołach prywatnych. Oni dzielili się ze mną swoimi historiami, refleksjami, wątpliwościami. Nawet teraz, podczas spotkań autorskich, spotykam nauczycieli ze szkół prywatnych, którzy potwierdzają zawarte w książce obserwacje. Natomiast literatura jako publicystyka mnie nie interesuje. Uważam, że to zawsze wychodzi na złe książce, gdy ktoś chce uprawiać za jej pomocą publicystykę. Lepiej nich pisze felietony albo eseje. Sednem każdej powieści, sednem literatury w ogóle, jest dobra historia, więc pisząc książkę zawsze przede wszystkim skupiam się na historii.

Wojciech Chmielarz, fot. Wojtek Rudzki

Odnoszę wrażenie, że najważniejszym tematem tej powieści jest deficyt miłości. Doświadczają tego bez mała wszyscy bohaterowie. Zarówno ci, którzy okażą się antagonistami, jak i ci, którzy są protagonistami, bo i oni – odwrotnie niż Faust u Goethego – chcąc czynić dobro, czynią zło. Ten deficyt miłości dotyka również dzieci, które często są w rodzinach traktowane przedmiotowo. Za niewłaściwe wychowanie dzieci bardziej obwinia pan zatem system edukacji czy właśnie rodzinę?

– Za to, jaki jest młody człowiek, zawsze bardziej odpowiada rodzina. W szkołach publicznych mamy 30-osobowe klasy, godzina wychowawcza jest bodajże raz w tygodniu, a spotkań z wychowawcą też niewiele. Szkoła nie ma więc nawet narzędzi, żeby wychowywać młodego człowieka. Jeśli jednak chodzi o interpretację tego, co wynika z mojej powieści, to osobiście bym się wstrzymał. Wychodzę z założenia, że złym pomysłem jest, żeby autor tłumaczył własną książkę. Także z tego względu, że – jak wynika z mojego osobistego doświadczenia – najciekawszych rzeczy o moich powieściach dowiadywałem się zawsze z ust czytelników. I niech tak zostanie.

Jesienią na antenie Canal+ zobaczymy serial „Żmijowisko” według pańskiej powieści. Był pan – obok Dany Łukasińskiej – współscenarzystą tej ekranizacji. Nietrudno sobie wyobrazić sytuację, że serial odniesie sukces i wtedy producent zaproponuje nakręcenie drugiego sezonu, a pan będzie musiał znów napisać scenariusz – tym razem oryginalny. Kusi pana kariera scenarzysty?

– Zacznijmy od tego, że nic nie będę musiał. Nie jest tak, że podpisałem już z Canal+ umowę na pięć kolejnych sezonów „Żmijowiska”. Jeśli do takiej sytuacji dojdzie, siądziemy z producentami i zastanowimy się nad tym, jakie rozwiązanie będzie najlepsze. Dopuszczam do siebie myśl, że nawet jeśli powstanie drugi sezon, to być może pisać go będzie ktoś zupełnie inny. Bo kariera scenarzysty mnie absolutnie nie interesuje. Zawsze chciałem być pisarzem. Chciałem pisać powieści i tak istnieć w świadomości ludzi. Świat scenariuszowy jest trudny, wymaga zupełnie innego języka, trochę innych narzędzi, pisaniu towarzyszą inne emocje i inaczej musi pracować wyobraźnia. Ja to nie do końca umiem. Być może dobrym rozwiązaniem jest zostawienie pisania scenariuszy tym, którzy o tym marzyli. Ja marzyłem o czymś innym.

Ma pan już plany dotyczące nowej książki?

– Mam taki krótki moment, kiedy skupiam się głównie na promocji „Rany”, rozmawiamy też o promocji serialu „Żmijowisko”. W całym tym natłoku zdarzeń, spotkań, wyjazdów, nie ma czasu na pisanie. Tak naprawdę więc jeszcze nie pracuję nad niczym nowym.

Rozmawiał Przemysław Poznański

Wojciech Chmielarzautor kryminałów, dziennikarz, laureat Nagrody Wielkiego Kalibru (2015 – za powieść „Przejęcie”) i Wielkiego Kalibru Czytelników (2019 – „Żmijowisko”), sześciokrotnie nominowany do tej nagrody. Publikował m.in. w „Pulsie Biznesu”, „Pressie”, „Nowej Fantastyce”, „Pocisku” i „Polityce”. Uznawany za jednego z najważniejszych pisarzy kryminalnych młodszego pokolenia. Autor cyklu powieści o komisarzu Jakubie Mortce: „Podpalacz” (2012), „Farma lalek” (2013), „Przejęcie” (2014), „Osiedle marzeń” (2016), „Cienie” (2018) i cyklu gliwickiego: „Wampir” (2015) i „Zombie” (2017), postapokaliptycznej powieści „Królowa głodu” (2014) oraz thrillera psychologicznego „Żmijowisko” (2018), wyróżnionego tytułem bestsellera Lubimyczytać.pl. Powieść ta przyniosła mu także nagrodę Złotego Pocisku i Grand Prix Warszawskiego Festiwalu Kryminalnego. Obecnie trwają prace nad ekranizacją książki dla Canal+. „Rana” to najnowsza powieść pisarza.  

%d bloggers like this: