recenzja

Chęć ocalenia | Rebecca Makkai, Wierzyliśmy jak nikt

W dwóch, a w zasadzie nawet w trzech planach czasowych, w jakich rozgrywa się powieść Rebekki Makkai, głównym pytaniem jest: „jak ocalić?” – pamięć, miłość, bliskich, własne życie. Jak zrobić w to mimo szalej wokół zarazy. Przemysław Poznański pisze o „Wierzyliśmy jak nikt”.

„Wierzyliśmy jak nikt” rozpoczyna się od sceny znaczącej – oto Chicago połowy lat 80. i zorganizowana w gronie znajomych impreza ku pamięci przyjaciela zmarłego na AIDS. Jeden z uczestników, Yale Tishman, na dłuższą chwilę przysypia, a gdy budzi się, wokół nie ma żywej duszy. Zagadka szybko się wyjaśnia, lecz nagła pustka, jakiej doświadcza ów bohater, jest jak proroctwo tego, co wkrótce nadejdzie. Ale jest też symbolem tego, co w powieści Makkai najistotniejsze – strachu przed nagłą utratą wszystkiego co bliskie, znajome, ukochane.   

Najistotniejszy jest w powieści oczywiście wątek epidemii AIDS, zarazy, która największe żniwo zbierała w latach 80. XX wieku. Makkai z kronikarską dokładnością wprowadza nas w środowisko złożone głównie z młodych gejów, pokazując nam na ich przykładzie wszystkie fazy rozwoju pandemii, choć przede wszystkim fazy narastającego u bohaterów przerażenia, zmieszanego z najczęściej płonną nadzieją na to, że może wynik będzie negatywny, że może – skoro jednak wirus już znalazł się we krwi – HIV nie przerodzi się w AIDS, że może – gdy diagnoza jest już pewna – ktoś jednak wynajdzie w miarę szybko skuteczne lekarstwo.  

Mroczne czasy

Oglądamy ten mroczny czas przez pryzmat kilku postaci, z których najważniejszy jest wymieniony już Yale Tishman, młodzieniec pracujący dla Northwestern University, a w zasadzie dla galerii sztuki działającej pod egidą uczelni. Jego zadaniem jest pomoc w utworzeniu stałej wystawy, w skład której mają szanse wejść dzieła prawdziwe unikalne – oto bowiem starsza dama, Nora Marcus Lerner, ku zaskoczeniu wszystkich, postanowiła obdarować galerię niezwykłą kolekcją prac artystów z początku XX wieku, w tym pracami samego Modiglianiego. Skąd ta hojność? Powodów może być wiele, ale jeden wydaje się najważniejszy – znowu chodzi o ocalenie. Dzieł sztuki – to jasne, ale nie tylko. Także pamięci o tym, co zabrały Norze inne złe czasy – I wojny światowej, gdy w jednej chwili z ulic, mieszkań, kawiarni znikli młodzi ludzie, wcieleni do armii. Jej przyjaciele. Oto i w tym wątku powraca doświadczenie pustki, jakie przeżywa na początku książki Tishman.

Ale jest i wątek trzeci, który Makkai przeplata na zmianę z opowieścią trzydzieści, a potem dwadzieścia lat wcześniejszą. Tu mamy rok 2015 i Paryż. Fiona, kobieta po pięćdziesiątce, którą poznaliśmy wcześniej jako najbliższą przyjaciółkę Tishmana, teraz próbuje odnaleźć swoją córkę. Chce ocalić rodzinne więzy, choć stawka może być tak naprawdę wyższa. Jesień 2015 roku to wszak w stolicy Francji czas bardzo niespokojny, naznaczony atakami terrorystycznymi – znów zobaczymy zatem opustoszałe ulice jak z traumatycznej przygody Tishmana. Ale dla Fiony to także czas wspominania przyjaciół sprzed lat, bo wizyta u jednego z nich – dziś uznanego fotografika – otwiera w jej pamięci kolejne szuflady, skłania do wspominania tych, którym nie było dane ocalić życia.

Którzy wierzyli

„Wierzyliśmy jak nikt” to powieść licząca sobie ponad 600 stron, gęsta od faktów, ale przede wszystkim od emocji. Głównie tych, jakie towarzyszyły ludziom, których życie w jednej chwili zamieniało się w koszmar, gdy poznawali diagnozę, będącą w latach 80. wyrokiem śmierci. Makkai nie oszczędza nam opisywania objawów choroby, towarzyszącego jej cierpienia, znikania w jednej chwili wszelkiej radości życia, blaknięcia głośno rozbrzmiewających jeszcze nie tak dawno śmiechów.

I przeciwstawia to sztuce, która wszak nie przemija, a co więcej, może nawet odzyskać utracony blask. Bo motyw wystawy, wernisażu jest w powieści niezwykle ważny i nie stanowi tylko ozdobnika. Przeżywamy go dosłownie, i to dwa razy, i w każdym przypadku jest on szansą na uwiecznienie pamięci o kimś konkretnym, kimś ważnym, kochanym. Kimś, kto dzięki sztuce ma szanse żyć wiecznie.

Z tego punktu widzenia i sama książka Rebekki Makkai – głównie dzięki Fionie, a po części i Norze – staje się nieprzemijalną galerią portretów ludzi, którzy wierzyli, że przetrwają, ocaleją, mimo przeciwieństw losu. Choćby w czyjejś pamięci.

Rebecca Makkai, Wierzyliśmy jak nikt (The Great Believers)
Przełożył Sebastian Musielak
Wydawnictwo Poznańskie 2020

In the two, in fact even three, timelines in which Rebecca Makkai’s novel takes place, the central question is: „how to save?” – memory, love, loved ones, one’s own life. How to make it in spite of the rage around the plague. Przemyslaw Poznanski reviews „The Great Believers”.

%d bloggers like this: