esej literatura faktu recenzja

Przeciw wykluczeniu | Toni Morison, Samoszacunek

Toni Morrison mówi nam o wykluczeniu i stygmatyzowaniu Innego. Ale i o buncie, którego nośnikiem może być także sztuka czy literatura. O „Samoszacunku” pisze Przemysław Poznański.

Toni Morrison, Samoszacunek

„W Statystyce Historycznej Stanów Zjednoczonych od czasów kolonialnych do 1957 roku ludzie figurują zaraz po haśle „ryż” (rice) i tuż przed słowami „smoła” (tar) i terpentyna (turpentine). (…) Ludzi nie dało się zmierzyć w funtach, tonażu czy na baryłki. Liczono zatem więc ich na głowy” – pisze Noblistka w jednym z ponad czterdziestu niezwykle wnikliwych tekstów wchodzących w skład tomu esejów, rozpraw krytycznoliterackich, wystąpień i manifestów, powstających przez kilkadziesiąt lat, a wydanych w oryginale w 2019 roku, krótko po śmierci autorki. Ta paradefinicja dehumanizacji staje się w pewnym sensie w „Samoszacunku” (w świetnym przekładzie Kai Gucio) clou tego, co od zawsze interesuje Toni Morison, a są tym źródła i przejawy nieobecności, pomijania, szykanowania i poniżania tych, którzy tu, przede wszystkim, stanowią figurę Innego: czarnych Amerykanów.

Nie waha się więc choćby przytoczyć w książce cytatów z Theodore’a Roosevelta, generała Granta, Benjamina Franklina, czy prasowych artykułów z połowy XIX wieku, pokazujących bezrefleksyjną skłonność do stygmatyzowania konkretnych grup społecznych a priori. Oto niektóre z nich: „Indianom brakuje inteligencji” (Jackson), „(…) [czarni] jako rasa i jako ogół są zdecydowanie gorsi od białych” (Roosevelt), „(…) „ Żydzi i inni włóczędzy (…)” (rozkaz z Holly Springs), „(…) [Meksykanie] nie są lepsi od Indian (…)” (Sam Houston), „Chińczycy są niecywilizowani, nieczyści i plugawi ponad wszelkie pojęcie (…)” („New York Tribune”).

Usilne wymazywanie obecności

Teksty Morrison – choć tematycznie zróżnicowane i często oddalone od siebie w czasie – są spójną (i niejednokrotnie powracającą z tymi samych argumentami) opowieścią o konsekwentnej niesprawiedliwości wobec tych, którzy nie wpisywali się i nie wpisują w model obywatela, Amerykanina, głównie z tego powodu, że nie są „biali”. To wystarczy, by odmówić im prawa do samostanowienia, by traktować ich jako desygnat słowa „gorszy”.

Takich źródeł rasizmu, ale i szerzej: ksenofobii, seksizmu i innych –izmów, szuka pisarka w „niezdolności do projekcji, do stania się ‘innym_ą’, do wyobrażenia sobie jego/jej”, przy jednoczesnej skłonności do popadania w „spłycające wyobraźnię” stereotypy, zakorzenione w kulturze czy polityce. Ale także w literaturze z jej wielkim piętnem nieobecności czarnych, z jej próbą pomniejszenia i wymazania czarnej obecności, także we wspominanym wielokrotnie klasycznym kanonie prozy amerykańskiej. Próbą tak usilną, że – jak przekonuje Morison, pytanie o literaturę amerykańską nie powinno brzmieć: „Dlaczego ja, Afroamerykanka, jestem w niej nieobecna?”, lecz skupiać powinno się na wszystkich literackich czy krytycznoliterackich zabiegach autorów, polegających na usilnym wymazywaniu tej obecności.

Co jednak ciekawe, próby te odnosiły często skutek odwrotny od zamierzonego. Noblistka zwraca bowiem uwagę na pewną ciekawą prawidłowość: oto pozorna nieobecność Afrykanów czy Afroamerykanów w kanonie, jest w istocie bardzo silną ich obecnością ― choć nie wprost. Jak pisze: „Zakodowany język i celowe ograniczenia, za pomocą których nowo powstały naród radził sobie z rasowym zakłamaniem i moralną słabością leżącymi u jego podstaw, zachowały się w literaturze nawet XX wieku. Prawdziwa bądź sfabrykowana afrykanistyczna obecność była kluczowa dla pisarskiego poczucia własnej amerykańskości”.

Przeczytaj także:

Literackie fascynacje

Ale Morrison pochyla się nad literaturą także we własnych tekstach krytycznych. Analizuje „Chatę wuja Toma” Marka Twaina, „Moby Dicka” Hermana Melville’a, czy „Three Lives” Gertrude Stein. Wspomina też Noblistka o swojej twórczości, próbując niejako ukazać powody, dla których zawsze pisała o tematach trudnych, w tym o niewolnictwie, co dla niektórych jej rozmówców oznaczało, że chce wciąż „rozdrapywać zabliźnione rany, keloidy, które dawno zostały zakryte przez wojnę domową, walkę o prawa obywatelskie i upływ czasu”.

Zagłębianie się we własny proces tworzenia – w analizę języka, narracji czy konstrukcji takich utworów jak  „Najbardziej niebieskie oko”, „Umiłowana”, „Raj”, „Sula” czy „Jazz” ― idzie tu w parze z rozważaniami o literaturze i sztuce innych. Choćby Jamesa Baldwina, o którym pisze Morison, że dał odwagę, „by przywłaszczyć sobie obcą, wrogą, całkowicie białą geografię, ponieważ odkryłeś, że ‘ten świat [czyli historia] nie jest już biały i nigdy już biały nie będzie’”. Wspomni też pisarka Chinuę Achebego, malarza Romare Beardena, czy reżysera teatralnego Petera Sellarsa. Nie zabraknie też hołdu dla Martina Luthera Kinga jr., a całość tomu otworzy przejmujący tekst o ofiarach zamachów z 11 września.

Zjawiska niszczycielskie dla duszy

Bo Toni Morison pisze tyleż o kwestiach rasy, co o problemie nietolerancji i wykluczenia w ogóle. Nie zapomina o tym, że schemat dehumanizacji przyszłych ofiar jest w istocie zawsze taki sam. Poświęca temu felieton „Rasizm i faszyzm”, w którym wylicza wszystkie kroki prowadzące do „ostatecznego rozwiązania”, a zatem tworzenie sobie wewnętrznego wroga, odizolowanie go i demonizowanie, nadawanie mu paranaukowych cech patologii, penalizowanie tych cech, w końcu wynagradzanie bezmyślności i apatii pozostałych.

Jak pisze Noblistka, wypędzanie i rzeź „wrogów” są tak stare jak historia: w 1492 roku Hiszpania pozbyła się Żydów, w 1572 roku we Francji w noc Świętego Bartłomieja wymordowano tysiące osób, w 1692 roku w Salem spalono na stosie córki, żony i matki. Ale dodaje: „Jednak w ubiegłym i bieżącym stuleciu pojawiły się nowe, niszczycielskie dla duszy zjawiska. Nigdy dotąd nie byliśmy świadkami tak zmasowanej agresji przeciwko ludziom określanym jako ‘nie my’”. 

Wojna przeciw Błędom

Morrison nie ogranicza się jednak tylko do wskazania problemów. Sensem „Samoszacunku” – jako tomu, ale i eseju o tym tytule, jest bowiem każdy rodzaj sprzeciwu, buntu, choćby przez krytyczne podejście do tego, co stoi za wykluczaniem.

W przemówieniu „Wojna z błędami”, wygłoszonym na forum Amnesty International, wspominała o absorpcji „kłamstw i nieprawd, zarówno oczywistych jak i zniuansowanych”, o tłamszeniu swobód obywatelskich, ale też zatruwaniu powietrza. Dodawała jednak: „Myślę, że nadszedł czas na nowoczesną Wojnę przeciw Błędom”. Nawiązując do szesnastowiecznej kampanii religijnej przeciw ludziom o odmiennych poglądach, pisarka odwracała wektor. W jej rozumieniu na celowniku znaleźć powinny się teraz „pielęgnowana ignorancja”, „wymuszone milczenie”, „rozprzestrzeniające się kłamstwa”.

„Samoszacunek” to testament Morrison i jej manifest – rozłożony na lata, wrzucony w kilkadziesiąt pozornie osobnych tekstów powstających nieraz przy okazji istotnych zdarzeń czy ważnych wydarzeń – zadziwia aktualnością i przenikliwością. Staje się ważnym przewodnikiem po współczesnym świecie, w którym – w obliczu zyskujących znowu na popularności przejawów ksenofobii, nacjonalizmu czy rasizmu – szczególnie istotne jest budowanie owego tytułowego poczucia własnej wartości.

Toni Morrison, Samoszacunek (The Source of Self-Regard)
Przełożyła Kaja Gucio
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 22 marca 2023
ISBN: 9788367616416

Toni Morrison speaks to us about the exclusion and stigmatisation of the Other. But also about rebellion, the vehicle of which can also be art or literature. Przemysław Poznański writes about 'The Source of Self-Regard’.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

%d bloggers like this: