wywiad

ZNÓW NIE NAPISAŁAM KRYMINAŁU | Rozmowa z Lilianą Hermetz, autorką „Alicyjki”

Nie przyświecała mi żadna konkretna myśl, żeby zostać autorką czy pisarką. Nie myślałam na początku o konsekwencjach ani o wydawaniu, promowaniu itp. Po prostu w trakcie pisania, zrozumiałam, że to właśnie zawsze chciałam robić – mówi Liliana Hermetz*, autorka „Alicyjki”.

Lilianę Hermetz spotkacie 30 maja o godz. 18:00, De Revolutionibus. Books&Cafe, ul. Bracka 14, Kraków.

Zupelnieinnaopowiesc.com jest patronem tego wydarzenia.

Przemysław Poznański: Co to dla ciebie oznacza: być debiutantem literackim?

Debiutanci_Hermetz_FOTALiliana Hermetz: To jest na pewno przekroczenie jakiejś granicy i znalezienie się po stronie autorów rzeczywistych, czyli legitymujących się książką wydaną.

Trudno przekroczyć tę granicę?

– Droga do tego bywa długa i wyboista. Wprawdzie uznani pisarze o debiucie opowiadają często „fajne” anegdotki na spotkaniach autorskich, i pewnie już zapomnieli jak to było, ale debiutować dziś jest rzeczywiście bardzo trudno. Więc jest na pewno satysfakcja. No i taki debiutant jest pełen nadziei na zauważenie go w końcu! A z tym różnie jest.

No właśnie. Czy pisarki i pisarze, a szczególnie debiutanci, muszą być poniekąd celebrytami, by zaistnieć na książkowym rynku?

– Na to wychodzi. To znaczy, ci „prawdziwi” celebryci to w ogóle kategoria bezproblemowa. O ich książkach się mówi, nagłaśnia, reklamuje etc. Ci zwykli, do których należę (nie mam dodatkowych atutów w postaci środowiska artystyczno-literackiego, nie jestem znanym dziennikarzem, nie znam Ważnych Osób, itd.), powinni podobno być przebojowi, świetni w autopromocji, i mieć dużo znajomych w różnego rodzaju mediach. Faktem jest, że księgarnie, jeśli w ogóle chcą debiuty, to te głośne.  Więc ja jestem kategoria, tzw. „z ulicy”. A do tego niezbyt nachalna i namolna.

Czytaj także: PSYCHOTERAPIA POŚMIERTNA. Liliana Hermetz. Alicyjka

„Niezbyt nachalna” oznacza, że nie robisz nic, by twoja książka nie zginęła w zalewie innych książek napisanych przez autorów już uznanych?

– Debiutant najpierw myśli, że pisze bardzo dobrą książkę. I że to wystarczy. Ale ten sztywny podział: autor pisze, wydawca wydaje, krytycy oceniają już dawno nie istnieje. Liczy się promocja, strategia marketingowa, jakiś pomysł na sprzedanie produktu, jakim jest książka, i coraz częściej, autor. W moim przypadku nie ma mowy o wielkich środkach na promocję, nikt też, na szczęście, nie uczynił ze mnie produktu. Niby jest jeszcze autopromocja. Ale debiutant, który sam się promuje…  Jakoś mi się to wydaje trochę śmieszne. A w każdym razie w moim wypadku nieprawdziwe. Ale jak mi przyjdzie do głowy jakiś superinteligentny pomysł w tej kwestii, to może się przełamię, nauczę i rozpocznę jakąś batalię…

A dlaczego w ogóle usiadłaś przy biurku i zaczęłaś pisać?

– Po co w ogóle usiadłam? Też się czasem zastanawiam. Ale to już było dawno temu. „Alicyjka” jest moją drugą książką, choć pierwszą wydaną. Ja akurat od pisania dość długo uciekałam raczej, w różne rzeczy i wykonywanie rożnych zawodów i czynności, i wcale tego głosu pisania, że tak powiem, nie chciałam nawet usłyszeć. No ale on się tam jakoś przebił, i usiadłam do pisania. Nie przyświecała mi żadna konkretna myśl, żeby zostać autorką czy pisarką. Nie myślałam na początku o konsekwencjach ani o wydawaniu, promowaniu itp. Po prostu w trakcie pisania, zrozumiałam, że to właśnie zawsze chciałam robić. I tyle.

A myślałaś o tym, komu spodoba się twoja książka?

– Pisząc nie zadawalam sobie za często tego pytania. Potem wydawcy pytali o grupę docelową, target etc. Zwłaszcza ci więksi. Co do „Alicyjki”, myślę, że ona akurat mogłaby trafić do różnych czytelników i tych bardziej wymagających, i tych tzw. mniej wyrobionych literacko. Oczywiście gdyby miała szanse do nich dotrzeć. Opowieść w niej życiowa. Postaci niewydumane. Dużo emocji. Humor. I trochę zabawy formą.

Jaki był największy problem Liliany Hermetz-debiutantki podczas pisania? Natłok myśli? Kryzysy twórcze? Kryzys nadziei na znalezienie wydawcy?

– Natłok myśli – nie. Raczej nadmiar postaci i historii. Ogólnie nadmiar – jak to u debiutanta. Kryzysy twórcze – też nie. Ale kryzys na znalezienie wydawcy – owszem. Tyle, że już po napisaniu. W trakcie – samo pisanie z jednej strony mocno mnie wciągnęło, a z innej jakiś wewnętrzny mocny krytyk „rzępolił”, iiii tam. Tylu ludzi teraz pisze, daj spokój. A kto to będzie czytał? Ogólnie pisałam w takim cyklu, np. przez dwa dni „e, to całkiem, całkiem…”, a potem np. dwa dni, że e tam, no nie, gdzie mi tam… itd. I to było trochę męczące. No ale szybko wpadłam na to, że to taka regularność, że tak mam i pisałam sobie dalej.

Czytaj także: DEBIUTUJĘ WIĘC JESTEM. Debiutanci: Hermetz, Wojtaszczyk, Zielińska [POD NASZYM PATRONATEM]

I nadszedł ten moment, że książka się ukazała… Duże emocje przy otwieraniu paczki od wydawnictwa?

– Co do otwierania paczki – było to Nowym Teatrze, w hali po MPO w Warszawie. Przyjechałam tam na spotkanie z Grzegorzem Niziołkiem w związku z jego książką „Polski teatr zagłady”. Były też moje przyjaciółki z Łodzi, i wydawczyni przywiozła paczkę. Radość była wielka, choć krótka, bo spotkanie się zaczynało.  A, i jeszcze, wymagająca jak zawsze wydawczyni, była poirytowana, bo właściwie drukarsko to był falstart, jako że ilustracje-kolaże Bogusława Bachorczyka zostały wydrukowane na nie takim papierze, więc właściwie cały druk był do zwrotu… Ale kilka egzemplarzy zabrałam do domu, żeby mężowi i córce się pochwalić! A poza tym pozytywne rzeczy, które pamiętam, to np. seanse redakcji tekstu z wydawczynią w kawiarniach, parku. Dużo rozmawiania, poznawania się i uczenia się. W ogóle jestem dumna, że debiut w Niszy!

„Alicyjka” jest debiutem, ale drugą twoją książką. Debiut przetarł jej szlaki u wydawców? Co różni ją od debiutu?

– Książka może i gotowa. Nie wiem, czy ja gotowa. Bo znów nie napisałam kryminału, ani książki non-fiction, na którą rzucą się krytycy i czytelnicy! To powieść o bardzo znanej starej pisarce. I znów: a kto to przeczyta, a kto to ta Hermetz, a czemu ona tak pisze? I takie tam snuję refleksje. Ale też wierzę w ten swój łut szczęścia, czy co to tam jest. Drugą książkę od debiutu różni język, temat, sposób narracji i w ogóle jakoś tak napisałam po swojemu, a nie modnie na przykład. Więc znowu nie wiem czy mi się opłaci. No ale po to zaczęłam tę późną przygodę z pisaniem, żeby pisać o tym, co jest jakoś moje. Bo inaczej to po co?

ROZMAWIAŁ PRZEMYSŁAW POZNAŃSKI

* Liliana Hermetz, kulturoznawczyni, studiowała język, literaturę i cywilizację francuską na Uniwersytecie w Strasburgu. Ukończyła także studia MBA. „Alicyjka” to jej literacki debiut, w którym córka rozmawia z Duchem Matki, a formy i gatunki literackie tworzą się na oczach czytelnika.

BANER DRUGI INFO

Debiutanci: Hermetz, Wojtaszczyk, Zielińska

30 maja 2015 r., godz. 18:00, De Revolutionibus. Books&Cafe, ul. Bracka 14, Kraków

Prowadzenie: Anna Marchewka, literaturoznawczyni, krytyczka literacka. Autorka książki „Ślady nieobecności. Poszukiwanie Ireny Szelburg” (2014). Prowadzi zajęcia w Katedrze Krytyki Współczesnej przy Wydziale Polonistyki UJ.

Partner spotkania: De Revolutionibus. Books&Cafe, ul. Bracka 14, Kraków,

http://www.derevolutionibus.com.pl

Patronaty medialne: Dzika Banda, Enter the ROOM, Miesięcznik Znak, Radiofonia, Strona O

Kulturze, Opcje 1.1., Zupełnie inna opowieść / zupelnieinnaopowiesc.com.

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading