filmy

Miejcie nadzieję | Łotr 1. Gwiezdne Wojny – historie, reż. Gareth Edwards

Gdy już wydaje się, że nic nie można zrobić, bo terror osiągnął poziom, z którym nie sposób się zmierzyć, zawsze może znaleźć się ktoś, kto ma w sobie dość nadziei, by pociągnąć innych do walki o wolność, kto przekona, że w walce o tak podstawowe wartości jak demokracja położyć warto na szali nawet własne życie. O tym mówią nam twórcy „Łotra 1” – swoistego prequela „Nowej nadziei” i jednego z najlepszych filmów w historii „Gwiezdnych Wojen”.

lotr-1Różne są przejawy bohaterstwa i walki o swoją prawdę. Można współpracować z przeciwnikiem, by chronić najbliższych, można zabijać dla sprawy, można się też dla niej poświęcić. Ważne, żeby wierzyć w swój cel. W „Łotrze 1” cel jest prosty: przeszkodzić Imperatorowi w wykorzystywaniu do galaktycznego terroru straszliwej  broni – Gwiazdy Śmierci. Trzeba więc zdobyć jej plany, bo być może wtedy uda się znaleźć słaby punkt tej bazy bojowej. W filmie nie chodzi jednak o to czy misja się powiedzie, bo odpowiedź na to pytanie znamy od niemal czterdziestu lat, czyli od premiery w 1977 roku filmu George’a Lucasa „Gwiezdne Wojny” (czyli późniejszy „Epizod IV: Nowa nadzieja”), lecz o to, ile trzeba poświecić w walce ze złem. Własną przyszłość? Przyjaciół? Zasady? Może nawet życie? A może poświecić trzeba też naiwne przekonanie, że podczas wojny mamy do czynienia z czarno-białymi podziałami, że istnieje tylko ciemna i mroczna strona, że brakuje półcieni. Nie bez powodu w „Łotrze 1” wiele mówi się o Mocy, ale w zasadzie w ogóle się jej nie używa – przynajmniej jej jasnej strony. Jest pojęciem, do którego warto się odwołać w chwili zwątpienia,  jest modlitwą w ustach Chirruta Îmwe (Donnie Yen), ale nie realną siłą, w rękach wojowników stojących po stronie Rebelii. Bo jakże Moc ma  wesprzeć rebeliantów, skoro nie są do końca tymi, których znamy z oryginalnej trylogii, wolnymi od skaz? Jak stanąć po stronie kogoś takiego jak Cassian Andor (Diego Luna) – , tajny agent Rebelii? To właśnie jedna z największych zalet filmu – „Łotr 1” nie pokazuje nam wojny jako romantycznej kosmicznej przygody. Nie pozostawia złudzeń, że wojna – choć pokazana tu z prawdziwie epickim rozmachem – wiąże się z bólem i rozczarowaniem, że jest brudna, że obie strony posługują się chwytami, które mogą budzić wątpliwości etyczne. Nawet wrzucona w ten świat z zewnątrz Jyne Erso (Felicity Jones) nie kieruje się tylko szczytnym celem wsparcia Rebelii, lecz ma swój własny, prywatny, któremu podporządkowuje choćby zasadę posłuszeństwa wobec przełożonych. Jeśli któraś z wcześniejszych części pasuje nastrojem do tej opowieści, to chyba tylko „Imperium kontratakuje” Irvina Kershnera z jej realizmem walki na Hoth czy tak niejednoznaczną postacią jak Lando Carlissian (Billy Dee Williams). Dlatego trudno tu o dużą dawkę humoru – nikt nie żartuje, gdy przyjaciele giną od kul szturmowców. Jeśli humor pojawia się, to w zasadzie tylko w wersji zaprawionej dużą dawką autoironii i odrobią cynizmu, za sprawą robota K-2SO. W walce ze złem trzeba mieć nadzieję, mówią nam twórcy, ale cena za nią może być wysoka.

„Łotr 1” nie jest spin-offem sagi „Gwiezdnych Wojen” w takim sensie, w jakim będzie nim z pewnością opowieść o przygodach Hana Solo. To pełnoprawny prequel, który nie tylko fabularnie, ale i wizualnie nawiązuje wprost do „Nowej nadziei” i to do tego stopnia, że postaci znane z filmu Lucasa, zostały tu wygenerowane komputerowo – jak choćby gubernator Moff Tarkin (w oryginale grany przez nieżyjącego już Petera Cushinga). Ale znajdziemy tu też nawiązania do innych części – w scenie rozgrywającej się w Jedha City wypatrzymy parę łotrzyków, którzy potem, w Epizodzie IV, zaczepią Luke’a w portowej kantynie na Tatooine, pojawia się Mon Mothma (tu w kreacji Genevieve O’Reilly, w miejsce znanej z „Powrotu Jedi” Rachel MacFarlane), pojawia się też senator Bail Organa, znów – jak w częściach II i III – w wykonaniu Jimmy’ego Smitha. Naturalnie zobaczymy też ciemnego lorda Sithów Dartha Vadera, bo bez tej postaci, w tych realiach odległej galaktyki, opowieść byłaby niepełna. A zapewniam, że to nie koniec nawiązań, które z pewnością sprawią fanom sagi sporą przyjemność.

„Łotr 1” to oczywisty ukłon w stronę George’a Lucasa, wręcz hołd złożony mu przez twórców prequela. Ale być może jest też przekazem, że jego dzieło to przeszłość i oto nadchodzi czas zupełnie innych „Gwiezdnych Wojen”.

 

Przeczytaj także: ZŁO KONTRATAKUJE | Gwiezdne Wojny, Część VII: Przebudzenie Mocy, reż. J. J. Abrams 

Przeczytaj także: Nadzieja i gniew | Rozmowa z Piotrem Bojarskim, autorem powieści „Juni” i książki „1956. Przebudzeni”

 

Łotr 1. Gwiezdne Wojny – historie (Roque One: A Star Wars Story)

reż. Gareth Edwards

dystrybucja Disney 2016

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading

Discover more from Zupełnie Inna Opowieść

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading